Nasi chłopcy, nasi ojcowie, nasi sąsiedzi

Pamięć pokoleniowa jest krótka. Jeśli nie pochodzisz ze sfer wyższych lub nie prowadzisz badań genealogicznych, są to zwykle 3-4 generacje. Historię rodziny mojego Taty potrafię odtworzyć gdzieś od końca XVIII w., choć przypuszczam, że wcześniej było podobnie: wszyscy mieszkali w okolicach Pawłowic/Szerokiej/Jastrzębia Zdroju. Należeli więc kolejno do Książąt Śląskich, Królestwa Czech, od 1526 byli poddanymi Cesarza Austriackiego, potem (po Wojnach Austriacko-Pruskich) Niemieckiego Kaisera Wilusia, w latach 1918-1922 obywatelami Republiki Weimarskiej, następnie przez 17 lat (1922- 1939) należeli do II Rzeczpospolitej Polskiej, aż do wybuchu II Wojny Światowej. Po niej nastąpił stalinizm, siermiężny PRL i w końcu nastała III Rzeczpospolita. Podobno wolna. Podobno demokratyczna…

Dalszy ciąg historii wszyscy znamy.

Pod każdą władzą czy się to podobało czy nie, mężczyźni byli zabierani do wojska. Jednak w porównaniu z terenami obecnej centralnej i wschodniej Polski – Ślązacy służyli innym królom i walczyli w innych wojnach (jak to ujął nieodżałowanej pamięci Michał Smolorz). Nie inaczej było w mojej rodzinie.

Leon z siostrami: Cecylią (L) i Anielą (P)

Mój Tata Leon urodził się w 1915 roku na Górnym Śląsku w Cesarstwie Niemieckim, w mieście KönigshüƩe. Gdy miał 7 lat i dopiero co ukończył I klasę “Volksschule”, tereny wschodniego Górnego Śląska przejęło niedawno powstałe Państwo Polskie. „KönigshüƩe” wkrótce stało się “Królewską Hutą” a w 1934r. zerwano z tradycją i nazwano je Chorzowem, od nazwy sąsiedniej wsi. Tata uczył się tu zawodu, pracując jednocześnie w chorzowskiej “Fabryce Wag W. Mainka”. Część wypłaty przeznaczał swojej największej pasji nie wiedząc zapewne, że lekcje muzyki i nabyte umiejętności uratują mu w przyszłości życie. Podjął równolegle studia inżynierskie w „Śląskich Technicznych Zakładach Naukowych” w latach 1934-1937 (5 semestrów) co na pewien czas odroczyło służbę wojskową. Armia się w końcu o niego upomniała, studia poszły w odstawkę a Tata trafił do chorzowskich koszar których ślady są widoczne do dziś.

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

Dej pozōr tyż:  Wrocławska wojna piwna

Zaliczonych wzorowo semestrów nie uznano mu w powojennej Polsce.

Tata właśnie kończył służbę wojskową, jednak wybuch II Wojny Światowej wywrócił stolik i pogrzebał  marzenia. Powołany do Kampanii Wrześniowej, rozbity gdzieś pod Wyrami oddział, niewola niemiecka  (obóz jeniecki w Wadowicach X-XII ‘39) i – Bogu dzięki – powrót do domu, pracy i nauki.

W międzyczasie Chorzów znów nazywano „KönigshüƩe O.S.”„ „Fabryka Wag W. Mainka” wróciła do  nazwy „Waagenfabrik W. Mainka” a „Śląskie Techniczne Zakłady Naukowe” przemianowano na  „Staatliche Ingenieurschule KaƩowitz”. Nauka trwa.

Tata miał wiele szczęścia.

Przodownik PWŚl Rudolf Piksa

Jego wuj, polski policjant graniczny z Jastrzębia – Rudolf Piksa (ur. 1895r), więzień obozu w Ostaszkowie, zginął z rozkazu Stalina w Kalininie w 1940r.

III Rzesza zaś, wzięła w swoje łapy (dosłownie, patrz zdjęcie!) młodszego brata Taty, Józefa („Jouzel”, ur. 1920r.), we wrześniu ‘41 był już po szkoleniu wojskowym w Paryżu, pozuje ze swoim oddziałem pod „Ajflokiem” na zachowanym w rodzinie zdjęciu. Niespełna dwa lata po tym, ginie od wybuchu granatu pod Krasnym (obwód Smoleński). To tylko rzut beretem od Katynia. Kilka dni przed śmiercią, w okopie, uzbrojony w nóż do obierania ziemniaków pozuje do „frontowej” gazety. W prywatnym liście wysłanym po jego śmierci do rodziców, dowódca podkreśla sympaƟę, jaką darzyła go miejscowa ludność – potrafił się wszędzie dogadać a ci ludzie mieli nadzieję, że Wehrmacht wyzwoli ich od komunizmu…

Józef trzeci od lewej w pierwszym szeregu…
… i w okopach Ostrontu.

 

Wehrmacht

W mundurze Wehrmachtu

„Vaterland” nie dał na siebie długo czekać. W 1942r. zatroszczył się o mojego Tatę i niespełna rok później był już w mundurze Wehrmachtu w randze Gefrajtera. W chorzowskim domu zostali schorowani rodzice i pięć sióstr, a w Katowicach – niedokończone studia.

Dej pozōr tyż:  „Wu mei Schlä'sch herha…” - Pieśń z głębi Śląska. Opowieść o Maxie Heinzelu

Szkolenie przeszedł w Alzacji: w Strasburgu i Colmar (w tym samym czasie powinowaty mojej żony, pan Heyd z Saverne w Alzacji otrzymał bilet do Gliwic… ).

„Dostałeś kolejne życie”… 

Szczęście go nie opuszcza. Wysłano go nie na Osƞront, tylko na południe Europy, na Kretę. Było to dwa lata po „pyrrusowym”, okupionym ogromną liczbą ofiar zwycięstwie Niemiec nad aliantami i Kreteńczykami, więc na wyspie panował już względny spokój. Powołano orkiestrę „Die Klingende Zehn”, gdzie został pierwszym skrzypkiem. Grali w sanatoriach dla rannych żołnierzy, oraz na imprezach dla oficerów. Niestety, był również świadkiem zbrodni dokonanej na ludności cywilnej.  

Kreta, 9.06.1943r
Kriti by night…

Z końcem 1944 roku wszyscy już czuli, że wojna jest przegrana. Na Krecie morale wojska upadło i zapanowało totalne bezhołowie. Żołnierze popijali z greckimi partyzantami, narodził się też „Klub Pijaków”. Jego Prezesem został zwykły Gefrajter (najtęższy łeb na Krecie!) i przejmował dowodzenie „po godzinach urzędowania”. Anglicy nie mieli większego problemu z wyzwoleniem wyspy.

380 POW Camp – Bitter Lake, Egypt

Niewola

Obóz jeńców wojennych nad Wielkim Jeziorem Gorzkim nie był uzdrowiskiem, ale pomijając temperatury – dało się żyć. Była nauka angielskiego, zawody sportowe i „terapia zajęciowa”. Ślązacy trzymali się razem – część z nich chciała wrócić do Polski, inni zamierzali osiedlić się w Niemczech lub Anglii. Orkiestra się rozrosła i znowu grała, czy tym razem „walca angielskiego”? 😉

Muzycy orkiestry która działała od 5.03.46 do 15.06.47 cieszyli się specjalnymi przywilejami Komendanta (który był zarazem szefem zespołu) ale i były restrykcje np. nie wolno im było grać w piłkę nożną (zbyt wyczerpująca), mogli za to grać w tenisa. Zapamiętałem dwa nazwiska kamratów mojego Taty: pan Matura, z którym czasem spotykał się na muzykowaniu gdy byłem jeszcze dzieckiem i mieszkający w Niemczech Franz Ligon („z tych Ligoniów”) z którym Tata korespondował po niemiecku aż do śmierci Franz-a.

Dej pozōr tyż:  Historia pewnej fotografii. Zapomniana historia księżnej Katarzyny Henckel von Donnersmarck

Powrót

W lutym 1946 zmarł Ojciec Leona (a mój dziadek, Paweł). Niestety, na powrót do domu Tata musiał jeszcze czekać niemal półtora roku. Pozwolono na to wczesnym latem 1947 r. W Londynie, dokąd kierowano zwolnionych jeńców chciał go zatrzymać wujek – ks. Jan Brandys. W Chorzowie czekała mama i 5 sióstr… zwyciężyła odpowiedzialność. Wrócił do Chorzowa 1 lipca 1947.

Właśnie, nie napisałem dotąd o wujkach mojego Taty – księżach Pawle i Janie Brandys. Wspomnę krótko o nich, bo szczegółowe informacje dostępne są w każdej encyklopedii. Obaj byli działaczami plebiscytowymi i powstańcami. Paweł, poseł do Reichstag-u z powiatu opolskiego, Jan w czasie II Wojny był m. innymi szefem Duszpasterstwa Wojska Polskiego na Środkowym Wschodzie. Po wojnie osiadł w Londynie, nie mógł wrócić do Polski, groziła mu nawet kara śmierci.

Jan był opiekunem i duchowym przewodnikiem mojego Taty. Korespondowali z sobą aż do śmierci Jana w 1970r. W poglądach politycznych i narodowych różnili się bardzo, nie przeszkadzało im to utrzymywać serdecznych kontaktów.

Podsumowanie

Obyś żył w ciekawych czasach… to życzenie jest przekleństwem dla osób urodzonych w niewłaściwym miejscu i w niewłaściwym czasie. Różnorodność typowa dla pogranicza narodów i kultur która jest bogactwem w czasach pokoju, w czasie wojny obciąża i zmusza do wyborów pomiędzy jednym i drugim złem. Czy zawsze można być pewnym dobrego wyboru?

MART

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza