Jan Hahn: Lipy i makabryczna “kaczka dziennikarska”

Lipa, choć można ją spotkać w leśnym gąszczu, nie tworzy (jak dęby i buki) lipin. Lipiny w Świętochłowicach nie kojarzą się na Górnym Śląsku z urodą kwitnących, miododajnych drzew, lecz wręcz przeciwnie – z koszmarną dewastacją przyrody (gdy „tętniła życiem” huta cynku „Silesia”, Lipiny były najbardziej skażonym miejscem w Europie), restrukturyzacją przemysłu skutkującą bezrobociem i pauperyzacją całych grup społecznych. Największe nagromadzenie lip spotykamy w alejach. Aleja lip drobnolistnych składająca się z 83 sztuk drzew tego gatunku, mających ponad 150 lat znajduje się w Nakle Śląskim koło Tarnowskich Gór. W 1997 roku została ona wpisana na listę pomników przyrody i jest sukcesywnie pielęgnowana i otaczana opieką.

Lipa w kulturze i w symbolice wyrasta w takiej bliskości człowieka, tak ściśle jest z życiem ludzkim zespolona, że w wielu przypadkach – mimo, że rośnie dziko, sadzi się ją w parkach i tworzy się z niej aleje, traktowana jest jak drzewo rodzinne, z przydomowego ogródka. Co sprawia, że jest nam tak lubiana, hołubiona wręcz, że piszą o niej poeci, jej mianem nazywa się miejscowości? Może to, że towarzyszyła nam od poczęcia? Kołyski wszak prawie wszystkie wykonane były z drzewa lipowego. Przede wszystkim jest drzewem pięknym, pachnącym, dającym nam zdrowie i błogi spokój. Nie daje owoców, lecz pośrednio produkuje miód lipowy, dla wielu lekarstwo na wszystkie choroby. Lipa to roślina, której właściwości lecznicze są powszechnie znane. Herbata z lipy od lat stosowana jest na ból gardła czy katar. Świetnie sprawdza się też przy przeziębieniu i grypie, ale ma o wiele więcej właściwości. Napar z kwiatów lipy można też stosować zewnętrznie do pielęgnacji skóry. Napar z kwiatów lipy działa napotnie i przeciwgorączkowo, moczopędnie, sokopędnie, uspokajająco oraz przeciwskurczowo. Łagodzi także kaszel. W czasach dawniejszych do leczenia stosowano nie tylko kwiaty lipy. Wykorzystywano też jej korę i liście. Najstarsza lipa w Polsce, jedna z najstarszych w Europie, rosnąca w Cielętnikach w województwie śląskim, miała co najmniej 600 lat. Niestety w 2017 roku drzewo zostało zniszczone przez orkan Ksawery. Co ciekawe, przez pewien czas była miejscem pielgrzymek. Według miejscowego przesądu jej kora miała działanie lecznicze. Każdy, kto ugryzł jej kawałek, mógł liczyć na cudowne uzdrowienie (głównie zębów, dziąseł i gardła). W pewnym momencie cięlętnicka lipa była tak oblegana i obgryzana przez turystów, że stosowne władze musiały ogrodzić ją siatką.

Dej pozōr tyż:  Lędziny: „Szłapcugiym bez gruba” - rozmowa z Moniką Kostyrą, liderką projektu

Lipa królewska w Podlesiu jest, moim zdaniem, najciekawszą lipą na Śląsku. Nie imponuje rozmiarami, czy rozłożystą koroną, bo nie istnieje żywa. Jest żelazna. Imponuje historią przypisaną do niej i do miejsca, na którym stała (stoi?). Była lipą sądową, stojącą, jak zwykle, przed karczmą sądową. Nazwano ją „królewską” nie ze względu na jej majestatyczny wygląd. Otóż w dniu 22 lipca 1762 roku, rankiem, król Fryderyk II przybył na krótki odpoczynek do karczmy we wsi Podlesie. Przybył tu na zaproszenie karczmarza (wymieńmy jego nazwisko, gdyż jest to rzadki przykład operatywności: Dawid Polte) tuż po wygranej poprzedniego dnia bitwie w III wojnie śląskiej pod pobliską Lutomią i Burkatowem. Zsiadł z konia, a karczmarz, odbierając konia Fryderyka Wielkiego od ordynansa, przywiązał go do pierścienia wbitego uprzednio w pień lipy, rosnącej przed wejściem do zajazdu. Niedługo potem Polte drzewo nazwał „lipą królewską”, szeroko rozreklamował wydarzenie i sprawił, że Podlesie stało się jedną z atrakcji pruskiego już Śląska. W 1853 roku silna nawałnica, przewróciła sławną lipę, której wiek szacowano wówczas na 183 lata. Zwalony pień drzewa z otworem po wbitym pierścieniu starannie przechowywano. W dwa lata później posadzono w tym miejscu nową lipę, która po pewnym czasie uschła. W 1858 r. na polecenie króla Fryderyka Wilhelma IV, zaprojektowano i odlano w hucie „Anna” w Grzmiącej, żeliwny pień lipy dla uczczenia pamięci Fryderyka Wielkiego. Pień ten stanął w miejscu starej lipy, gdzie znajduje się do dziś. Pień odlany z żeliwa miał zamykane drzwiczki, na których był napis: ”Już złamany pień, do którego przywiązałeś swego konia, Fryderyku! Jednak z upływem czasu pamięć nie ginie”. Nie wiem jak Państwo, ale ja uwielbiam miejsca i obiekty nasycone treścią i związane z wydarzeniami, niechby i wyimaginowanymi. Można wtedy, jak to się mówi, popuścić wodze fantazji i oczami wyobraźni zobaczyć wiele.

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

Najbardziej okazałą w Polsce, a jeśli chodzi o jej rozmiary, to mająca mało rywalek w całej Europie, jest lipa w Grodźcu w powiecie złotoryjskim. Jej obwód pierśnicowy wynosi 972 cm, nawet w najwęższym miejscu – na wysokości 50 cm nad ziemią mierzy 903 centymetrów! Posadził ją w roku 1718 rezydent pobliskiego pałacu Otto von Frankenberg wraz z kilkuset jej „towarzyszkami” – lipami także mającymi co najmniej 600 centymetrów obwodu. Ta ciągnąca się przez półtora kilometra dwurzędowa aleja zapiera dech w piersiach! Widok z niej kwitnących w pobliżu na żółto łanów rzepaku i jednego z najpiękniejszych, zamków jest niezapomniany. W dodatku jak na swój wiek lipy czują się doskonale: są zdrowe i gęsto ulistnione. Wyglądają też przepięknie, wdzięcznie i „dźwięcznie”, jako że 300 lat temu uformowano je w kształt liry. Lipa rośnie w miejscu tak nasyconym magią, zdarzeniami nieprawdopodobnymi i zaskakującymi, że wzorem innych migawek o drzewach, chciałoby się kontynuować jej opis. Byłoby to jednak powtarzanie już napisanych słów. W „Śląsku magicznym” wzgórzu i okolicom Grodźca poświęciłem wiele miejsca.

Dej pozōr tyż:  Lędziny: „Szłapcugiym bez gruba” - rozmowa z Moniką Kostyrą, liderką projektu

Lipa w Unisławiu Śląskim należy do czołówki drzew w Polsce w każdej kategorii: długości życia, grubości, wysokości. A w każdym razie bije rekordy wśród lip. Jej obwód, według różnych pomiarów, wynosi od 825 cm aż do 864 cm. Wysokość „Jej Wysokości” to ponad 30 metrów (niektórzy dokładniej obliczają ją na 32 metry, Wikipedia podaje – 40 metrów). Jej wiek szacuje się na 400 do nawet 570 lat. Rośnie w krainie przepięknej – W Górach Kamiennych, pomiędzy Pasmem Lesistej a Górami Suchymi, w głębokiej dolinie przy drodze z Wałbrzycha do Mieroszowa, nieopodal Sokołowska, Rybnicy Leśnej i schroniska Andrzejówka opisanych przy okazji oglądu klonu z Rybnicy. Przez Unisław jedzie się do przejścia granicznego. Mało kto wie, że skręcając w Mieroszowie w prawo możemy dojechać do miejsc, których atrakcyjność kulturowo-przyrodnicza w innych miejscach Europy spowodowała by inwazję turystów. Na wzgórzu pod lasem leży kamienny stół sędziowski, prawie kompletny, z siedziskami. Ten obiekt związany ze średniowiecznym wymiarem sprawiedliwości jest unikatowym nie tylko w skali kraju, ale i Europy. Jedyny taki in situ – na swym pierwotnym miejscu. Inne zabytki tego rodzaju już dawno spoczywają w muzeach. Około 250 metrów na północ od stołu sądowego znajduje się nieczynny kamieniołom, w którym zlokalizowanych jest kilkanaście pseudokrasowych jaskiń (m.in. druga pod względem długości jaskinia w Sudetach – Jaskinia z Filarami). Nieco dalej, w stronę Kamiennej Góry wystają z ziemi w fantastycznych kształtach Głazy Krasnoludków, w pobliżu też można się zachwycić Diabelską Maczugą i innymi Czartowskimi Skałami. Nad samym zaś Unisławiem unosi się duch Anny Jungnitsch i jej zjedzonego przez nią ojca (nie wiem ile z żywego człowieka powinno zostać, by stworzyć ducha?). W 1895 roku Anna mieszkała w małym domku z ogródkiem w Langwaltersdorfie (dawna nazwa Unisławia). Gdy żwawy staruszek nie ukazywał się w obejściu od iluś dni, do drzwi chatki zapukali żandarmi. Zastali Annę podczas robienia i przyprawiania kiełbas i peklowania mięsa w większym pojemniku. Nie skorzystali z poczęstunku i rozejrzeli się po obejściu. Znaleźli skrwawioną koszulę i skarpety starego ojca. Po ich okazaniu Anna wpadła na chwilę w szał, po czym uśmiechnięta (gazety nazwały ją „milutkim potworem”) wyjaśniła, że właściwie z tatusia wykorzystała wszystko: krew wzięła na krupnioki, wątróbkę z tartą rzepą zjadła na obiad, a kiełbas, które właśnie robiła, smaczniejszych jeszcze nie jadła. Informacje te wraz z mnóstwem koszmarnych szczegółów ukazały się w amerykańskich bulwarówkach w Saint Luis, San Francisco i w Los Angeles. Zbulwersowani czytelnicy, czekający na zakończenie historii „rzeźniczki Anny”, nie znaleźli zaspokojenia. Po okresie umownie zwanym „ogórkowym” ani te, ani inne gazety tematu nie podjęły. Co dla nas najistotniejsze, o przypadku ojcobójstwa i kanibalizmu nie wspomniano w Prusach i na Śląsku. Ani w gazetach, ani w dokumentach sądowych. I chociaż w 2015 roku TVN nakręcił o tym wydarzeniu filmik, to w 2017 roku literaturo i prasoznawcy z Uniwersytetu Śląskiego doszli do wniosku, że w Unisławiu Śląskim pod koniec XIX wieku wylęgła się „kaczka dziennikarska”. (Nawiązując do tytułu tego podrozdzialiku można powiedzieć: okazała się lipą z Unisławia). Na tyle atrakcyjna i żyjąca swym fascynującym i przerażającym życiem, że Joanna Bator, laureatka Nagrody „Nike”, wspaniała, zauroczona Śląskiem pisarka, w powieści „Gorzko, gorzko” sięgnęła do tej historii, unieśmiertelniając Langwaltersdorf, Unisław Śląski.

Dej pozōr tyż:  Lędziny: „Szłapcugiym bez gruba” - rozmowa z Moniką Kostyrą, liderką projektu

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Jan Hahn – Autor wydawnictw związanych z historią i kulturą Śląska: „Ilustrowana historia Śląska w zarysie”, „Lux ex Silesia”, „Śląsk w Europie” i "Śląsk magiczny". Pisze artykuły do prasy lokalnej („Gwarek”, „Montes Tarnoviciensis”) i regionalnej („Nowiny Rybnickie”). Z wykształcenia filolog słowiański (serbskochorwacki na UJ). Tłumacz z tego języka.

Śledź autora:

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza