Henryk Herud (1895–1955) – człowiek Załęża

Henryk Herud (1895–1955) – człowiek Załęża, urzędnik Giesche, pionier śląskiego i polskiego gołębiarstwa. W 130 rocznicę urodzin.

Henryk Herud urodził się 4 lipca 1895 roku w katowickim Załężu – dzielnicy o silnej tożsamości i wyjątkowym śląskim duchu. Wyrósł w rodzinie głęboko osadzonej w tradycji i pracy, wśród społeczności, która od pokoleń współtworzyła przemysłowe oblicze Górnego Śląska.

Był człowiekiem niezwykle oddanym swojej dzielnicy, ludziom i pracy. Jako urzędnik zatrudniony w Generalnej Dyrekcji spółki Giesche SA pełnił funkcje społeczne, reprezentacyjne i organizacyjne. Zasiadał w Kołach Pracowników, przemawiał w imieniu jubilatów, budował wspólnotę zawodową. W 1938 roku, podczas jubileuszu 15-lecia pracy związkowej, wygłosił oficjalne przemówienie jako przedstawiciel pracowników.

Ale prawdziwą pasją Henryka były gołębie. Pocztowe, szlachetne, szybkie – łączyły niebo z domem. Już w latach 20. XX wieku był współzałożycielem jednego z pierwszych towarzystw hodowli gołębi pocztowych na Śląsku. Górnośląskie Towarzystwo Gołębi Pocztowych organizowało loty, wystawy, zjazdy. Herud był jego duszą – sekretarzem, organizatorem, liderem. Zarażał pasją wszystkich – nawet własne dzieci.

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

Jedna z jego córek, Magdalena, już po wojnie kontynuowała rodzinne dziedzictwo i pracowała w strukturach Okręgowego Związku Gołębi Pocztowych. To była historia przekazywana w rodzinie – z pokolenia na pokolenie – niczym zaufanie do wiatru, który niesie gołębia do domu.

Z żoną, Martą z domu Heuchel – kobietą pochodzącą z szanowanej i zamożnej rodziny pszczyńskich mieszczan – poznał się podczas jednej z pielgrzymek . Dwie różne osoby, z różnych światów i miast, znalazły wspólną drogę życia. Ich małżeństwo, zbudowane na wartościach i oddaniu, przetrwało wszystko. Razem dzielili radości i trudności losu – w dobrym i złym.

Dej pozōr tyż:  Ożywienie We Ślōnsku

Choć pozycja w firmie i ówczesne możliwości dawały mu szansę na przeprowadzkę do nowoczesnego domku spółki Giesche w Giszowcu – odmówił. Załęże było jego światem. Mieszkał przy ul. Wojciechowskiego – tam też miało dom jego rodzeństwo. Wybór dzielnicy był dla niego wyborem tożsamości. Dla Heruda Załęże to było więcej niż adres – to był dom, wspólnota, brama świata.

Doświadczenia wojenne i powojenne odcisnęły ślad na jego życiu, jak na życiu tysięcy Ślązaków. Ale on pozostał uczynny, życzliwy, pogodny. Największą radość przynosiły mu ukochane wnuczki i oddana żona. Czasy jednak nie były łatwe – a przedwojenna tożsamość i zawodowe związki nie zawsze pomagały w życiu pod nową władzą.

Zmarł nagle 22 lutego 1955 roku, na zawał serca, w drodze do pracy. Jakby do końca chciał pozostać wierny rytmowi codzienności, Załęża i obowiązkowi.

W dniu pogrzebu, wydarzyło się coś niezwykłego – tramwaje wstrzymano na czas przejścia konduktu żałobnego. Na jego pogrzebie pojawiły się setki ludzi – dyrektorzy, prezesi związków, urzędnicy, pracownicy i mieszkańcy. Kościół w Załężu pękał w szwach. Nie było już nawet gdzie stanąć, a wielu uczestników musiało modlić się za duszę zmarłego na placu przed świątynią.

Pochowany został na cmentarzu w swojej dzielnicy – tam, gdzie chciał zostać na zawsze. Tam, gdzie historia i pamięć nadal są żywe – choć dziś często niewidoczne.

Bo niestety, niełatwo dziś być istnym bohaterem z zapomnianej dzielnicy. Władze Katowic mogłyby pamiętać o swoich dawnych obywateli – tych, którzy budowali miasto cegła po cegle, duszą i rękoma. Na mapie brakuje nazwisk takich jak Godulla, Hegenscheidt czy Schaffgotsch – nazw, które niegdyś dumnie patronowały ulicom polskich Katowic jeszcze przed wojną.

Dej pozōr tyż:  Wspomnienie o Stanisławie Firszcie (1955–2025)

Takie osoby jak Henryk Herud – choć żyli skromnie – mieli ogromne znaczenie dla wspólnoty. Właśnie tacy ludzie są kręgosłupem historii miejsca, jego trwania i tożsamości.

A jeśli myślisz sobie, że to opowieść o kimś dalekim – to wiedz, że Henryk Herud był moim pradziadkiem. I choć niektórzy błędnie zapisują jego nazwisko z towarzystwa gołębi pocztowych ,  jako „Herod” – tak, jak może się mówiło potocznie (po śląsku ) na Załężu – to ja, jego potomek, mam obowiązek powiedzieć głośno: na jego nagrobku i w naszej pamięci na zawsze pozostanie Henryk Herud.

To był człowiek wielkiego serca, pełen cichego poświęcenia. I chcę, byście go znali – nie tylko z kart historii, ale z pamięci rodzinnej, której nie da się zniszczyć.

Prawnuk Maciej Mischok 

Zdjęcia: archiwum prywatne rodziny

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza