Eurośląskość – tożsamość ułożona z przypinek
Gdy odkładałem ostatnio górnośląską przypinkę, wysypał mi się z małego pudełeczka tuzin najrozmaitszych przypinek, które gdzieś otrzymałem, lub które kupiłem. Przyglądając się im, zastanawiałem się, która z nich oddaje najbardziej moją tożsamość. I z tej puli wybrałem trzy – tarczę z orłem śląskim, flagę Unii Europejskiej i skrzyżowane flagi Polski i Niemiec, i dokładnie w takiej kolejności też je ułożyłem – od śląskiej, przez europejską, po polsko-niemiecką. Obrazowo odpowiedziałem sobie na pytanie, które elementy mojej tożsamości są dla mnie najważniejsze. Śląskość zdecydowanie wygrała. Skrzyżowanie flagi polskiej i niemieckiej, najlepiej oddały relację pomiędzy przynależnościami państwowymi, z którymi się identyfikuję. Głębszą moją refleksję wzbudziła ta środkowa tożsamość – Europejska.
W trakcie przedspisowej debaty o tożsamościach, część osób obecnych na moich social mediach opowiadała się za deklarowaniem tożsamości europejskiej. Przewijała się ona również w naszych śląskich rozmowach. Ostatecznie taką deklarację złożyły jedynie 5 222 osoby, co daje mikroskopijne 0,01%. Poszukiwanie tożsamości transnarodowej i obywatelskiej jest świętym Graalem europejskiej powojennej integracji. Niestety pomimo instytucjonalnej i politycznej determinacji, nie może zaistnieć w umyśle społecznym europejskich narodów. Myślenie o narodzie jako fundamencie konstytuującym politycznie państwa narodowe jest w europejskim myśleniu bardzo młode. Owe koncepcje narodów, tworzących państwo, nie są starsze niż 250 lat i rozwinęły się po rewolucji francuskiej. Koncepcja ściśle określonych europejskich narodów tak mocno zainfekowała nasze umysły, że pomimo tragizmu dwóch wojen światowych, silnie nacechowanych nacjonalizmami, nadal tkwimy w pętach myślenia o narodach jako fundamentach europejskich państwowości. Co zaskakujące, koncepcję samostanowienia narodów, Europie zafundowała transnarodowa „Ameryka”, chcąc stworzyć na zgliszczach europejskich mocarstw, po I wojnie światowej, nowy ład. Ład, który przez swój nacjonalistyczny grunt wytrzymał niespełna 30 lat, by zostać ostatecznie rozgromiony przez faszystowsko-nazistowski walec supremacji narodów dominujących.
Wątłość koncepcji narodu jako źródła siły politycznej, wynika już z braku konsensusu co do definicji narodu, określenia czym on właściwie jest i wskazania jego klarownych kryteriów. Zbudowaliśmy w Europie polityczne organizmy państwowe na subiektywnych przesłankach narodu i nadaliśmy określonym kryteriom narodowościowym moc suwerena. W klasycznym ujęciu naród możemy rozumieć jako ethnos – naród-wspólnotę etniczno-kulturową oraz demos – naród-wspólnotę polityczną. Również w polskim prawie brak jest jednoznacznej wykładni czym jest naród. Preambuła Konstytucji RP z 1997 brzmi „My Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczpospolitej Polskiej”, co nasuwa interpretację o Polsce jako republice, rzeczy wspólnej wszystkich obywateli polskich, którzy bez względu na pochodzenie etniczne, stanowią naród obywatelski swojego państwa – demos. Brak jest jednak jednomyślności konstytucjonalistów co do rozumienia tego zapisu i co gorsza mamy jednocześnie liczne praktyki polityczne, przeczące obywatelskiemu charakterowi państwa polskiego. Ujawnia się to w nie respektowaniu praw rodzimych mniejszości kulturowych, takich regionów jak Kaszuby, czy Śląsk. Polska, jako kraj praktycznie homogenny, etnicznie-kulturowo mogłaby pozwolić sobie na stworzenie narodu obywatelskiego, respektującego etniczno-kulturową odmienność swoich obywateli, których jak pokazują wyniki Spisu Powszechnego jest około 1.4 mln. Mimo owej nie do końca obywatelskiej postawy mojego państwa, jako Ślązak, nie mam najmniejszego problemu, aby móc mówić i myśleć o sobie jako o członku polskiego demos.
W Europie, tak doświadczonej przez niemieckie zbrodnie, we spół z kolaborującymi „narodami”, znów wygrywa narracja nacjonalistyczna, w której to egoizmy poszczególnych ethnos, dominują nad europejskim demos. Europejscy etnonacjonaliści zapatrzeni w trampistowską Amerykę, która stawia naród amerykański na pierwszym miejscu, zapominają, że Amerykanie w swych fundamentach to właśnie demos – naród obywatelski, który ponownie próbuje wmówić Europejczykom, że lepszym dla nas wyjściem są rozdrobnione i liche ethnos. Niestety europejskie elity i brukselska biurokracja ponoszą największą odpowiedzialność za brak wzbudzenia w Europejczykach ducha wspólnoty politycznej i ośmieszenie idei europejskiej, centralistycznym modelem zarządzania. Brutalnie przekonujemy się w ostatnim czasie, że w globalnej rywalizacji nie mamy innej ostoi niż Europa. Jako Europejczycy nie powinniśmy, ba nie możemy, rezygnować z naszych europejskich aspiracji, ani nie mamy czasu, aby akceptować kolejne biurokratyczne puste koncepcje. Pomimo trafnego w swych diagnozach raportu Mario Draghiego, Unia Europejska nie potrafi stworzyć długofalowej strategii, a tym bardziej wskrzesić w europejskich obywatelach ducha proeuropejskiego działania. Dziś już wiemy, że europejskość nie spłynie na nas z góry, nie wykreuje jej Bruksela, europejskość musimy stworzyć sami, na dole, od podstaw.
Wspólnoty lokalne i regionalne mogą być tymi, które jednocześnie przełamią ograniczenia narodowych państw członkowskich, oraz centralizm brukselskiej biurokracji. O ironio, federalizm europejski zamiast być formą Europy jednoczącej się ponadnarodowo i decentralizującej się funkcjonalnie tam, gdzie to wskazane, staje się organizmem centralnie sterowanym. Taki kierunek integracji europejskiej stał się wodą na młyn dla konserwatywnych zwolenników koncepcji państw narodowych, przypisujących biurokratycznemu centralizmowi cechy komunistyczne. W sporze miedzy eurocentralizmem, a nacjonalistycznymi egoizmami, tkwi niedoceniany euroregionalizm. Europa Regionów jest koncepcją na wskroś proeuropejską i jednocześnie ideą na wskroś decentralistyczną. Koncepcja ta nie wyklucza wewnętrznej różnorodności, i zewnętrznej jednolitości. Nie wymaga ona wyzbycia się kulturowego ethnos, na rzecz politycznego demos. Euroregionalizm w pełni pozwala wdrożyć w życie, niestety często zapominane motto Unii Europejskiej Zjednoczona w różnorodności.
Około 8 % obywateli UE należy do mniejszości narodowej, a około 10 % posługuje się językiem regionalnym lub mniejszościowym. Robert Schuman – Francuz, Lotaryńczyk i Luksemburczyk z pochodzenia, Ojciec Integracji Europejskiej, wyrósł na francusko-niemieckim pograniczu etniczno-kulturowym i wzniósł się ponad narodowe ograniczenia ówczesnych umysłów. Podobnie, my ludy wielu pogranicz w Europie, możemy zainicjować oddolną, regionalną europeizację Starego Kontynentu. Nasze regionalne wspólnoty powinny stać się szkołą europejskości. Nasza śląska tożsamość nie jest ograniczona do jednego ze „starych XIX wiecznych narodów”, państwa, języka, czy jednej dominującej kultury. Nie musimy i nie powinniśmy wymagać od samych siebie wyrzeczenia się pierwiastków kultur wspólnot ościennych, aby móc rozwijać własną – śląską. Każda monokultura zubaża, nie tylko w rolnictwie, ale także w tworzeniu tożsamości. My Ślązacy, tworząc własną wspólnotę regionalną i kulturową – ethnos, tak silną, że ujmowaną w kategoriach narodowości śląskiej, nie musimy unikać polskiego czy europejskiego demos. Czy my Ślązacy możemy swój zachodniosłowiański ethnos pogranicza germańsko-słowiańskiego, połączyć z europejską obywatelskością w Eurośląskość? Myśl globalnie, działaj lokalnie – maksyma zrównoważonego rozwoju, które autorem nie był socjolog, politolog, czy ekonomista, lecz – patolog, mikrobiolog i myśliciel ekologiczny – prof. René Dubos. Stąd też zapewne moja, również jako patologa, sympatia do niego. Parafrazując słowa prof. Dubos, chciałbym ideę europejskiej śląskości opisać słowami – Europejskie myślenie, śląskie działanie.
Ślōnskŏ przima:
Ojroślōnskość – idyntyfikacyjŏ szafniynto ze szpyndlikōw, eli przipinek
Po ôstatnij dybacie we Katowicach, bez czas keryj dyskutiyrowali my ô filŏrach ôd Gōrnego Ślōnska, kej ôdkłŏdołch gōrnoślōnski szpyndlik (przipinka), wysuły mie sie z niy srogiygo kartōngu duzina roztōmajtych przipinkōw, kere kajś dostołch, abo kere kupiōłch. Bez prziglōndanie sie im, zastanŏwiołch sie, kerŏ z nich ôddŏwŏ nojbarzij mojã idyntyfikacyjŏ. I z tyj roztomajtości ôbrołch trzi – ze ślōnskiym adlerym, fanã Ojropejskiyj Unije a skrziżowane fany polskiyj i niymieckiyj a akuratnie we takiyj raje tyż jy ułożōłch ôd ślōnskij, bez ojropejskõ po polsko-niymieckõ. I naszła mie tako refleksyjŏ, ize szafnyli my w Ojropie polityczne, sztatowe ôrganizmy na fest subiektiwnych powodach nŏrodu a nadali my ôkryślōnym nacyjowym kryteriōm moc politycznego suweryna. W total klasicznym myndrkowaniu nŏrōd mogymy miarkować za ethnos – etniczno-kulturowõ nacyjŏ-spōlnotã, jak tyż demos – politycznõ nacyjŏ-spōlnotã. W Ojropie, tak ôbeznanyj bez niymiecke gwŏłty, w spół z „nŏrodōma” kere kŏlaborowiyły, zasik wygrŏwŏ nacjōnalistycznŏ narracyjŏ, co w nij to ygoizmy ôsobnych ethnos, chcōm dōminować nad ojropejskiym demos. Etnonacjōnalisty zapatrzyni we trampowsko Amerikã, co stowiŏ amerikański nŏrōd na piyrszym placu, niy spōminajōm, iże Amerykōny we swojich fōndamyntach to prawie demos – ôbywatelski nŏrōd, kery zaś prōbuje przedzieć nōm Ojropejczykōm, iże gryfniyjszym dlŏ nŏs wyjściym sōm niysrogie a śtajfne ethnos. Dzisioj już wiymy, iże ojropejskość niy sleci na nŏs z gōry, niy wytworzi jeji kunstliś Bruksela, ojropejskŏ idyntyfikacyjŏ muszymy szafnōnć sami, na spodku, ôd podstowy. Spōlnoty lokalne a regiōnalne mogōm być tymi, bez tym sōm czos przełomiōn ôgraniczyniŏ nŏrodowych, czōnkowskich sztatōw , a a tyż ynlich cyntralizm brukselskiyj biurokracyje. We spiyrce miandzy ojrocyntralismym, a nacyjowymi ygoizmōma, je bez reszpektu ojroregionalism. Ojropa ôd Regiōnōw je kōncepcyjōm gynau kuojropejskōm a bez tyn czos tyż idyjōm gynau za decyntralizacyjōm. Kōncepcyjŏ ta niy wyciepuje wenōntrznyj roztōmajtości, a zewnyntrznyj jednakości. Niy wymŏgŏ ôna ôdeciepniynciŏ kulturowego ethnos, ku politycznymu demos. Ojroregionalism w cołkości przizwŏlŏ spōmnieć, niystety oft stracōne motto ôd Ojropejskij Unije (OU): Zjednano we roztōmajtości.
Kole 8 % ôbywatelōw Ojropejskij Unije przinŏleży do keryjś ze nŏrodowych myńszości, a kole 10 % gŏdo regionalnōm gŏdkōm, abo mniyjszościowōm. Robert Schuman – Francyjŏk, Lotaringer a Luxymburger, Fater ôd Ojropejskij Integracyje, chowany we francusko-niymieckij granice etniczno-kulturowyj , krōm tegoa zniōs sie pōnad nŏrodowe ôgraniczyniŏ tamtych usōndkōw. Ynlich, my spōlnoty mocki granic we Ojropie mogymy napoczōnć ôddolno, regiōnalnõ ojropeizacyjõ naszego Alt Kōntynyntu. Nasze regiōnalne spōlnoty muszōm stŏć sie szkołōm ojropejskości. Naszŏ ślōnskŏ idyntyfikacjŏ niy je ôgraniczōnŏ do ino jednego z alt nŏrodōw ze XIX stŏlecio , sztatu, gŏdki, eli jednyj dōminujōncyj kultury. Niy muszymy i niy winnimy dōpominać sie ôd samych sie rezygnacyje ze elymyntōw kultur sōmsiedniych spólnot, coby mōc złonacyć włŏsnõ – ślōnskõ. My Ślōnzŏki bez twŏrzynie włŏsnyj regiōnalnyj a kulturowyj spōlnoty – ethnos, tak siylnyj, iże ujmowanyj we kategoryjach ślōnskij nacyje, niy muszymy boć sie polskiygo eli ojropejskiygo demos. Eli my Ślōnzŏki mogymy swōj zochodniosłowiański ethnos pograniczŏ germano-słowiańskiygo, połōnczyć z ojropejskiym burgerszaftym we Ojroślōnskość? Cołkiświatowe medykowanie, lokalne fungowanie – pedzynie ôd wyważōnego rozrostu, co autorym niy bōł socjolog, politolog, eli ekonomista, a ino – patolog, mikrobiolog a ykologiczny myndrzec prof. René Dubos, stōnd tyż mojã sympatyjŏ, skuli tego że tyż je żech patolog. Bez inkszo interpretacyjŏ pedzyniŏ ôd prof. Dubos, chcioł bych idyjõ ojropejskij ślōnskości szrajbnōnć słowōma – Ojropejske medykowanie, ślōnske fungowanie.
Dr Tōmasz Hutsch
Ślōnzŏk narodzōny w Ôleśnie/Rosenberg na Gōrnym Ślōnsku, terŏzki miyszkŏ we Warszawie. Ślōnski regiōnalista, szrajbuje a publikyruje po ślōnsku a ô Ślōnsku, autōr podcastu Regiocast. Zastympnik kludzōncego Stŏwarziszyniŏ REGIOS, politiker Partie Zieloni. Dŏchtōr ôd weterynaryjnyj patologie a mynager, na bez tydziyń je wyuczōnym, a wykłŏdowcōm na bauerskim uniwerzytecie.
Interessant, dobrze, co tyż po ślōnsku, tam nader polskim textym mōgło by być krōtke info we stylu: “Dejcie pozōr pod spodkym znojdzieci tłōmaczynie na ślōnski” – czajńś ludzi radzij czytŏ po ślōnsku, jejźli mŏ ku tymu przileżytojść:).
P.S. Jŏ myśloł, co przypinka to anstecker a niy szpyndlik, a co po ślōnsku by se pisało “… szafniyntŏ ze szpyndlikōw abo przipinek”:)