Co im walczyć każe?
Zespół „Budka Suflera” w utworze Adama Sikorskiego Cień wielkiej góry śpiewa:
„Góry wysokie, co im z Wami walczyć każe?
Ryzyko, śmierć, te są zawsze tutaj w parze.”
Z zachowaniem odpowiedniej proporcji do skali ryzyka możemy też zapytać, co skłania ludzi do całkowitego nieraz poświęcenia się grze w szachy? Dlaczego każdego miesiąca w różnych zakątkach Polski rozgrywanych jest aż ponad sto turniejów? I są to jedynie rozgrywki zarejestrowane na stronie www.chessarbiter.com!
Szachy na Śląsku są bardzo popularne. Jako miłośnicy królewskiej gry napisaliśmy o tym książkę: „Śląskie ciekawostki szachowe”*. Chcieliśmy w niej ukazać tych pasjonatów w drugiej połowie XX wieku, wspominaliśmy zwłaszcza czasy sekcji Startu Katowice.
Jak wciągające mogą być szachy opisuje w książce Zbigniew Hurnik. Pisze o pewnych rozgrywkach, które były prowadzone na parterze i na pierwszym piętrze, natomiast bufet znajdował się na parterze. Po rozpoczęciu kolejnej rundy dwie kelnerki zbierały zamówienia grających zawodników:
– Kawa czy herbata?
Zdarzały się przypadki, że ci bardziej zestresowani i roztargnieni odpowiadali:
– Tak, kawa, herbata.
A przecież szachy nie dawały i nie dają takich profitów, jakie oferuje fusbal, lotanie, żużel czy rajzuwanie na kole. Dajmy na to taka szkółka szachowa w Katowicach przy ul. Szkolnej cieszyła się dużym powodzeniem, między innymi rozgrywano tam również raz w miesiącu turnieje. Ale nagrodami były bułka z masłem i kiełbasą szynkową oraz kakao! Wspomniany wcześniej Zbigniew Hurnik opisuje naszego mistrza i olimpijczyka ze Świętochłowic, który grając w Lidze Śląskiej już przed wojną otrzymywał jako junior 1 zł + 1 zł na przejazd na zawody. Zawodowiec! To Wiktor Balcarek – mistrz gry obronnej i kontrataku. W tamtych czasach jednak szachiści mieli zwyczaj oszczędzania i chodzili pieszo po kilkanaście kilometrów na mecze do Michałkowic, Siemianowic, Chorzowa, Rudy Śl., Załęża czy Bogucic.
Korzyści z gry w szachy tkwią głównie w samej grze – zawierającej elementy sportowe, artystyczne i naukowe.
* * *
Byliśmy bardzo zadowoleni z tłumaczenia książki na etnolekt śląski, dokonanego przez Marcina Melona. Oto próbka.
Kaj je czek?
Turniej Szachowy, w kerym szpiloł Gość Honorowy, Weltmajster Garri Kasparow, w Cyntrum Kultury Katowice, w 1993 roku. Karol Zieleźnik, kery wtynczos robił za dyrechtora, ugodoł tref z Kasparowem hań, kaj ôn prawie miyszkoł, w Hotelu Residence w Promnicach na ōsmo we wieczōr. Kożdy Ślōnzok zno tyn gryfny zomek, w kerym urzyndowali fuersty von Pless. Kej już my skończyli nastympny szpil i zawarli cōłki lokal, pojechali my hań do Promnic wele Tychōw. Na trefie z Kasparowem bōł Prezes Polskigo Zwiōnzku Szachowego śp. Jacek Żemantowski, ś.p. Karol Zieleźnik, Zbigniew Hurnik i biznesmyn Jan Nawrat. Jo przijechoł ôstatni i Karol pado mi:
– Kasparow godo, że jak niy domy mu piyniyndzy, to ôn biere i ciśnie do Moskwy.
– A mosz piyniōndze? – pytom sie go. Wtynczos zabulić mu szło ino czekiem.
– Toć, że mom.
– To pokoż.
Kasparow wtynczos prawie godoł bez telefon ze swojōm babōm. Karol sznupie po kapsach i nikaj niy umi znojść tego czeku.
– Dyć ekstra żech poszoł do banku, coby go wziōnć!
Richtich srogo szpana, wszyskim nom zrobiło sie niypeć i żodyn niy wiedzioł, co momy zrobić. Fto wtynczos widzioł take piyniondze? W dolarach! I wtynczos jo wyciōngom z briftaszy czek, kery Karol stracił, kej ślecioł mu na zol w Cyntrum Kultury Katowice…
Jan Przewoźnik – mistrz międzynarodowy w szachach