Bartodziej & Soika: W cieniu wojny
Trwa trzeci tydzień agresji Rosji na Ukrainę. Spowodowała ona katastrofalną sytuację humanitarną w tym kraju. W miastach i wioskach trwa ostrzał budynków mieszkalnych, niszczona jest infrastruktura. Okupanci zabijają ludność cywilną, okradają ją i dopuszczają się gwałtów. Blokują dostawy wody, leków i żywności. Podziwiamy postawę Ukraińców. Mężczyźni podjęli walkę, kobiety i dzieci są zmuszone uciekać z kraju. Rozpoczął się kryzys uchodźczy niespotykany w Europie po II wojnie światowej. Polska nagle stała się państwem, do którego napływa najwięcej uchodźców. Dzisiaj jest ich około półtora miliona. Jeżeli wojna potrwa dłużej, to należy się spodziewać, że ich liczba wzrośnie do 4 – 5 milionów, a to spowoduje, że na Polski Ład nałoży się kryzys ekonomiczny z którym sobie bez pomocy UE nie poradzimy. Dla ludzi młodych to pierwsza wojna, którą mogą oglądać na żywo, niektórzy w kolejkach do biur paszportowych.
Dzieci wojny
Należymy do pokolenia, które II wojnę światową przeżyło jako dzieci. W pamięci pozostały nam urywki wspomnień. Pamiętamy przeloty bombowców, w dzień i w nocy bombardujących pobliskie Zakłady Chemiczne w Blachowni (Kędzierzyn Koźle) i Zdzieszowicach, wybuchy pocisków artyleryjskich, zasłony dymne i zaciemnianie okien w domach. Zbieraliśmy lametę, która spadała z nieba po każdym nalocie. A kiedy już weszli Rosjanie, to wojna gwałtownie zmieniła swoje oblicze. Pozostały nam po nich wspomnienia pożarów, zwłok ludzi zabitych, zwożonych na wiejskie cmentarze i strach zapisany w głębi człowieka na całe życie. Pamiętamy nazwiska osób zamordowanych przez sołdatów i Kałmuków poszukujących w szafach Hitlera, zegarków czy maszinek (rowerów). Po przejściu frontu nastały nowe czasy. Władzę przejęli ludzie z karabinami, szabrownicy i domorośli komuniści. Na tzw. wyszabrowane „ziemie odzyskane” zaczęli przybywać osadnicy, którym też nie było lekko. Życie było bardzo biedne, ale dla nas dzieci było normalne, bo innego już nie było. Jedną z dziecięcych zabaw było rozbieranie pocisków i zabawy z prochem. Spowodowało to śmierć wielu naszych rówieśników. Nowa władza próbowała nas przekonać, że wróciliśmy do macierzy i na tę okoliczność dała nam nowe tymczasowe obywatelstwa, nowe imiona i nazwiska, a także nowy język. O języku ojczystym kazano nam zapomnieć, czego polityczne kałamuki pilnują do dzisiaj. Cieszyliśmy się gdy zamiast lekcji, cała klasa udawała się na pola ziemniaczane, aby poszukiwać stonki zrzucanej nocą przez wrogie nam, imperialistyczne samoloty. Pamiętamy koniec stalinizmu, śmierć wodza i „nabożeństwa” odprawiane w każdej szkole. Portrety Stalina i jego gipsowe figury straszyły nas jeszcze w szkole średniej. Nigdy nie zrozumiemy, jak można podążać śladami tego zbrodniarza, podobnie jak i śladami Hitlera. Dorastaliśmy, ciesząc się życiem niekiedy skromnym, ale w jakimś sensie normalnym. Nawet pracę w paramilitarnej organizacji Służba Polsce oraz pracę na nakazach pracy jakoś potrafiliśmy zrozumieć, bo były dalekie od wojny i dawały wówczas nadzieję na lepsze czasy.
Państwo frontowe
Wojna dopadła jednego z nas (Bartodziej) po wielu latach. Udział w dwóch misjach międzynarodowych w Czeczenii obudził obrazy wojny zapisane w duszy. Obudził się stary strach, kiedy w twarz uderzał znany zapach spalenizny i ludzkich zwłok. Ale ta wojna była daleko od domu, na Kaukazie, w egzotycznej Czeczenii, Inguszetii i Osetii; nie u nas. To była najprawdziwsza wojna, jednak nie nasza. Szczęśliwie przeżyliśmy kilkadziesiąt lat w czasach pokoju i dobrobytu, czego nie zaznaliśmy w dzieciństwie. Wydawało się nam, że tak będzie nadal. Konflikt rosyjsko – ukraiński wywołany wojną w Donbasie miał pierwotnie zostać wygaszony po podpisaniu w 2014 roku Protokołu mińskiego o obustronnym zawieszeniu broni na wschodniej Ukrainie. Kiedy to się nie udało, w 2015 roku podpisano kolejne porozumienie – Mińsk II, również bezskuteczne. Szkoda, że nikt z sygnatariuszy tych porozumień nie podjął istotnego wysiłku aby je zrealizować. Być może kiedyś historycy określą role wielu państw w zaniedbaniu i ponownym rozpaleniu tego konfliktu. Jeszcze tydzień temu wydawało się, że rozgrywa się lokalny konflikt o ograniczonym zasięgu. Dzisiaj nic nie wskazuje na szybkie jego zakończenie, nie widać również oznak deeskalacji. Nawet bierze się pod uwagę ryzyko konfliktu nuklearnego. Polska stała się kluczowym państwem frontowym, ponownie pełniącym rolę przedmurza Europy. Prezydent Zełenski w odezwie do narodu powiedział: „Nie mamy de facto granicy z Polską”. W polskich miastach i miasteczkach wiszą obok polskich i unijnych, flagi ukraińskie. Słychać hymn Ukrainy i ukraińskie pozdrowienie narodowe – Sława Ukrainie, wywodzące się z twórczości Tarasa Szewczenki. Putin przygotował się do wojny, więc nikt go szybko nie rzuci na kolana. Rosja sankcje odczuje dopiero za kilka miesięcy, my skutki wojny boleśnie odczuwamy już dzisiaj, bo rząd PiS-u nas na tę wojnę nie przygotował. Nie opłacało mu się zakłócać polityki socjalnej poprzez wydatki na cele obronne.
Licz na siebie
Dobre czasy, nawet covidowe pozwalały planować życie, choćby na kilka tygodni. Obecnie nikt nie wie, jak będzie wyglądało nasze życie za tydzień. Dobrzy ludzie uważają, że dobro zawsze zwycięża, zapewniają, że kiedyś powrócą dobre czasy, ale nikt nie wie kiedy i ile to będzie kosztować. Nikt spośród nas, zwykłych ludzi, nie zna pełnej prawdy o tej wojnie. Wiemy jednak, że z jej powodu najbardziej cierpią zwykli ludzie. Zapłacimy wszyscy swoim dorobkiem i oszczędnościami utraconymi przez inflację, swoim zdrowiem zagrożonym brakiem opieki medycznej, a także utraconą radością ze zwykłego codziennego życia. Pojawiają się ustawy wojenne, które mogą nam zabrać dotychczasową wolność, a z demokracji uczynić atrapę. Każdy z nas szuka odpowiedzi na pytanie, co robić w zaistniałej sytuacji. My uważamy, że trzeba natychmiast zakończyć wojnę polsko – polską, a także wojnę z UE. Zakończyć antyniemiecką propagandę i zdecydowanie utemperować antyeuropejskich ekstremistów i różnej maści politycznych cwaniaków i oszustów blokujących należne nam pieniądze z UE. Prezydent i Rząd nie powinni konkurować między sobą, bo gra nie toczy się już tylko o koryto, lecz o życie. Tym razem nie wolno stosować polskiej strategii – jakoś to będzie. Teraz trzeba myśleć i działać planowo, systematycznie i stale. To władza na każdym szczeblu powinna odpowiedzieć na pytanie – skąd weźmiemy wodę, pożywienie, energię elektryczną, gaz i opał w nadchodzącym czasie. Jesteśmy przerażeni zachowaniem różnych decydentów – ludzi z tektury – którzy ogłaszają ludowi, że są przygotowani na każdą okoliczność, mówiąc: nie oddamy ani guzika. Po co zatem oddają Amerykanom za darmo samoloty bojowe MiG -29, których Amerykanie nie chcą, bo wiedzą czym to grozi. Pozostaje nam mądrość ludowa, która głosi: umiesz liczyć – licz na siebie. Można także liczyć na najbliższą rodzinę. Pozostałym polecamy korzystanie z rządowych mediów i bezpieczne karmienie się urzędowym optymizmem.
Gerhard Bartodziej Bernhard Soika