Bartodziej & Soika: Metamorfoza?
Rok 2019 przyniesie wiele głębokich zmian we wszystkich obszarach naszego życia. Zmieniają się społeczeństwa, upada tradycyjna demokracja, narasta populizm oraz napięcia społeczne w większości krajów. W Niemczech zmienia się układ sił politycznych, może pojawić się nowy kanclerz, który raczej będzie mniej empatyczny wobec Polaków od Angeli Merkel. Brexit, bez względu na formę, już wstrząsa Europą i na pewno ją zmieni. Polityka prezydenta Trumpa nadal stanowi wielką niewiadomą. Trwa konflikt handlowy USA z Chinami. Nie da się wykluczyć wejścia w życie Acta 447 (odszkodowanie dla grupy żydowskiej). A w Polsce rozpoczyna się gorący rok wyborczy, rok bezwzględnej walki o głosy elektoratu.
Bałamucenie wyborców
Wyniki jesiennych wyborów samorządowych stały się dla obozu rządzącego sygnałem ostrzegawczym. Miasta obroniły się przed „dobrą zmianą”- pokazały, że jej nie chcą, ale dzięki „ciemnemu ludowi” na wschodzie kraju, PiS w sondażach nadal trzyma się mocno. Jednak myśl o możliwym przegraniu, mających się odbyć w maju wyborów do Parlamentu Europejskiego, nie daje Prezesowi spokoju. W końcu musiał uznać, że skoro ponad 80 % Polaków pozytywnie ocenia obecność Polski w UE, a obawa przed polexitem była jedną z przyczyn niższego niż się spodziewano wyniku w wyborach samorządowych, to zachodzi pilna potrzeba dokonania zmian. I to nie tylko w polityce przewodniej siły, ale i w sobie samym. Jeszcze w grudniu odbyły się dwie konwencje partyjne na których ogłoszono nową europejską politykę PiS-u. Stary komunistyczny slogan – BYLIŚMY, JESTEŚMY, BĘDZIEMY – odnoszący się do powrotu do „macierzy” ziem zachodnich i północnych, przyklejono do Europy. W narodowej Telewizorni ogłoszono, że Polska pod przewodnictwem Prezesa reprezentuje resztki chrześcijańskiej Europy, a nawet jest jej bijącym sercem, zaś sam Prezes, jej pierwszym obywatelem. Tak oto, po trzech latach antyunijnej propagandy, zajmującej większość rządowych przekazów, także w narodowych mediach dokonała się głęboka metamorfoza. Nie łudzimy się jednak, że potrwa ona długo. Najpóźniej w maju, po wyborach europejskich rozpocznie się na nowo okłamywanie i bałamucenie Polaków, szczególnie w TVP Info, pod kątem kolejnych, jesiennych wyborów parlamentarnych. Te zaś dla rządzącej partii są sprawą życia i śmierci, przesądzą bowiem o zachowaniu dziesiątek tysięcy posad i synekur, zajmowanych przez członków rodzin, swojaków i różnych pociotków. Płace tych szczęśliwców, często wielokrotnie przekraczają ich umiejętności i kompetencje, co należałoby traktować jako pospolitą kradzież publicznych pieniędzy.
Serce nienasycone
Aby zamknąć temat dojnych folwarków dla swoich, w podwarszawskich Szeligach na konwencji będącej medialnym widowiskiem pod hasłem „Polska sercem Europy”, PiS ogłosił nowe cele swojej polityki. Wśród nich miłość do Europy i równanie w płacach do jej przodujących krajów oraz ogólnie pojętą modernizację. Wobec wywołujących wściekłość prezydenta niezakończonych wojen z Brukselą, nie wiemy jak w szczegółach będzie wyglądać miłość PiS do UE. Chociaż UE wyraziła swój sprzeciw wobec neobolszewickiej czystki w SN, to sędziowie, którym prezydent zarzuca anarchię, nadal odczuwają jej skutki. Dla Prezydenta władza sądownicza, a tym samym trójpodział władzy nie istnieje. PiS chciałoby być europejskie, ale nie potrafi się pogodzić z jej porządkami. Polacy od dawna wiedzą, że łatwiej zmienić kraj zamieszkania, niż zmienić swój kraj, a to za przyczyną, że od niepamiętnych czasów nie ma w nim komu rządzić. Jak na przykład mamy pojąć o co chodzi rządzącym, kiedy premier Morawiecki mówi – odchodzimy od węgla, a w tym samym czasie wicepremier Szydło mówi, że węgiel jest naszą przyszłością. Ponieważ nie da się w przewidywalnej przyszłości zdobyć wszystkiego tego, co od dawna posiadają obywatele Zachodu, naturalnym i logicznym wyborem Polaków stała się emigracja. Polska długo jeszcze będzie chorym człowiekiem Europy, a nie jej sercem. Owszem mamy do czynienia z sercem, ale skandalicznie nienasyconym wąskiej grupy ludzi u władzy i tuż przy niej. Mamona, którą kasują nie mieści się przeciętnemu Polakowi w głowie. Zastanawiamy się jak to jest możliwe, aby rusycystka zatrudniona u prezesa Glapińskiego w NBP na jakimkolwiek stanowisku – dyrektora, dwórki, wróżki – zarabiała miesięcznie prawie dwa razy więcej od Premiera i Prezydenta RP razem wziętych. Okazuje się, że PiS nie miało wiedzy, iż Polacy nie muszą równać w płacach do przodujących krajów Zachodu, że wystarczy dołączyć do pracowników naszego narodowego banku. Pieniędzy przecież wystarczy. Wbrew zasadom gospodarki rynkowej, w bogatym państwie, uchwalono i zatwierdzono w ciągu 36 godzin ustawę blokującą teoretycznie podwyżki cen energii elektrycznej.
Ratowanie Europy
O ile jednak blokowanie podwyżek cen energii jest dobrze odbierane przez wyborców, więc przysporzy PiS-owi poparcia, to zupełnie nie widzimy pożytków płynących z montażu „niepodległościowych” ławek po ponad 40 tys. zł. za sztukę. Chociaż stanowią one innowację w skali europejskiej i powinny być wpisane na listę dziedzictwa narodowego, a może i UNESCO, to dla nas są praktycznie bezużyteczne. Jako ludzie drugiego sortu, w dodatku zakamuflowanego, nie jesteśmy godni na takiej „świętej” ławce spocząć. Przy okazji, jako przedstawiciele zakamuflowanej opcji, pozwalamy sobie określić wypowiedź prof. Jacka Czaputowicza – min. spraw zagranicznych, iż Donald Tusk jest reprezentantem Niemiec w Radzie Europejskiej, jako podłe kłamstwo, które obraża naszą inteligencję.
Bardzo popieramy ideę ratowania Europy przez europosłów, których sobie wybierzemy. Nie sądzimy, aby mogli tego dokonać kandydaci niezbornej opozycji skupiającej się w egzotycznych partiach – Teraz, Potem, Razem, Osobno. Jak się nie wezmą do kupy, to nią zostaną. Obawiamy się też, że samo namaszczenie jedynie słusznych kandydatów na europosłów na Nowogrodzkiej albo w Toruniu, nie wystarczy do wykonania ich misji. Koniecznie trzeba sprawdzić czy wyznają wartości chrześcijańskie, czy potrafią głęboko po polsku kochać bliźnich, czy potrafią przynajmniej mówić i czytać w języku wrogów. Dobrze byłoby sprawdzić, czy są dostatecznie odporni na lewactwa i inne działania, szczególnie liberałów oraz czy wykazują odpowiednią tożsamość narodową. Jako ludzie szanujący symbole, nie życzymy sobie, aby nas w Brukseli reprezentowały osoby dla których flaga UE jest szmatą (Krystyna Pawłowicz) lub Beata Szydło, która z URM kazała wyprowadzić flagi unijne, bo biało-czerwone są najpiękniejsze. Niech więc siedzi tam, gdzie ich najwięcej. Jako starzy emeryci, w pełni popieramy logiczne myślenie posłów PiS, że po 65 roku życia człowiek powinien siedzieć na czterech literach w domowym zaciszu, a nie tak jak 69-cio letni prezes NBP ze swoimi rówieśnikami z Rady Polityki Pieniężnej, zajmować się strategią polityczną i gospodarczą kraju. Chcemy dobra Polski, a nie kolejnego koryta Plus dla politycznych staruchów. Kończąc, chcemy się podzielić naszym cennym spostrzeżeniem, że Europa zostanie uratowana tylko wtedy, gdy stanie się całkowicie podobna do Polski, a miejsce Donalda Tuska zajmie prawdziwy Polak.
Gerhard Bartodziej Bernhard Soika