Piotr Masłowski: Imigranci, werbusy i inne chachary
Z punktu widzenia Ślązaka temat imigracji zarobkowej i obaw z tym związanych może bazować na całkiem bogatym i relatywnie świeżym doświadczeniu.
Dlatego też Ślązacy wiedzą, że to temat, którego można i należy się obawiać. Historia pokazuje jednak, że rozwój gospodarki jest zależny od dostępnej i w miarę możliwości taniej siły roboczej. A z rozmaitego rodzaju chuliganerią i innym chacharstwem miejscowi potrafią sobie poradzić.
O ile słowo gorol jest ciągle w powszechnym użyciu, o tyle werbus młodszym warto przypomnieć. Tym określeniem opisywano pracowników zwerbowanych na terenie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej do pracy na naszym terenie. Sobotnie zamieszanie wywołane protestami przeciwko migrantom wywołał wspomnienia wsród osób pokolenia moich rodziców. Na facebookowym profilu “Czerwionka-Leszczyny. Dzieje Prawdziwe” ukazał się taki wpis “Terozki je larmo o ” Inzynierów, nachodzców, bandyterka” itp. A co mieli pedziec my na Ślonsku jak po wojnie przijechały tu “Inżyniery” . Trza było żyć i żodyn sie nami niy przejmowoł. (pisownia oryginalna)” Załącznikiem do posta jest zdjęcie artykułu z Trybuny Robotniczej w 1958 roku z wyprawy reportera właśnie na teren Czerwionki. Czytamy w nim, że “mieszkańcy Czerwionki żyli właściwie pod presją ciągłego terroru, wywieranego przez nacierających przez napływających z innych dzielnic Polski “werbusów” kopalnianych. Całkowita prawie bezkarność chuliganów, tragedie ludzi, którzy dowiadywali się , że są “szwabami” których należy krótko trzymać – to był doskonały w swoim rodzaju wzorzec, mówiący: jak nie powinien wyglądać awans społeczny, jak nie powinno się organizować współżycia dwóch odrębnych grup ludzkich”.
To była sytuacja w której napływowi Polacy czuli się lepsi w kontekście posługiwania się językiem, wzorcami kulturowymi, ale okazywali się kompletnie bezradni wobec przewagi Ślązaków na polu cywilizacji i umiejętności posługiwania się urządzeniami technicznymi. Miałem przyjemność słuchania na studiach wykładów profesora Mariana Mitręgi, który właśnie w tym aspekcie cywilizacji dostrzegał tego, że udało się opanować sytuację (co ciekawe piszę ten tekst 20 lipca, w dniu urodzin profesora, którego gorąco pozdrawiam). W 1978 roku obronił on doktorat zatytułowany “Konsekwencje migracji jako przesłanki regionalnego programu polityki społecznej (na przykładzie Rybnickiego Okręgu Węglowego)”.
O tym jak głębokie był owe różnice cywilizacyjne świadczą np. dane dotyczące elektryfikacji. “W 1967 r. ok. 740 000 gospodarstw, głównie w województwach centralnych i południowo-wschodnich, nie miało doprowadzonej energii elektrycznej” (Wikipedia) A na Śląsku? “W 1891 r. powstała pierwsza elektrownia we Wrocławiu, następnie w 1897 r. w Zabrzu (dzielnica Zaborze) oraz w 1898 r. w Chorzowie.” Do tak małych miejscowości jak Pilchowice zasilanie w prąd dotarło w latach 20-tych XX wieku (za Pstryk i jest … prąd w Pilchowicach. Robert Radomski). Zresztą zdobycze świata, które wymienia wspomniany autor takie jak “Bieżąca woda, prąd w gniazdku, asfalt na ulicy, gaz w kotłowni, chłód w lodówce, paliwo na stacji benzynowej” (dodałbym jeszcze prysznic w zakładzie pracy) były czymś czego Ślązacy używali o dwa pokolenia wcześniej niż ludzie tutaj przybywający. O tym co napotkał na drodze rozwój doskonale świadczą takie dzieła literatury polskiej jak Konopielka Edwarda Redlińskiego czy Siekierezada Edwarda Stachury. Obie książki pochodzą z początku lat 70-tych XX wieku i obie doczekały się po mniej więcej dekadzie ekranizacji. W przypadku filmu na bazie powieści Stachury akcję przeniesiono z Ziem Odzyskanych w Bieszczady.
Wracając do postępków wspomnianych werbusów przeprowadziłem krótkie poszukiwanie. Po wpisaniu do Śląskiej Biblioteki Cyfrowej słów “werbusy Rybnik” otrzymałem 117 wyników. Gorzka to jest lektura. Wśród najczęściej powtarzających się tematów przewija się sprawa zajść z Popielowa (dzisiaj dzielnica Rybnika) gdzie w styczniu 1957 doszło do bójki pomiędzy miejscowymi i werbusami. Niezadowoleni z przebiegu wydarzeń napływowi po wycofaniu się z gospody zakatowali na śmierć przypadkowo napotkanego dziewiętnastolatka z Niedobczyc – Lucjana Reclika. Opis tego zdarzenia i napięć wokół hoteli robotniczych da się odnaleźć w wielu pracach naukowych, także anglojęzycznych.
Paradoks całej sytuacji polega na tym, że wśród najgłośniej krzyczących na protestach przeciwko imigracji pewnie nie brak potomków owych werbusów. Pożenili się u tutaj, nabyli wiedzy technicznej, dostosowali się społecznie. Nie mam na to oczywiście dowodów poza bliską pewności intuicją. Nie ma też wśród Ślązaków takich ludzi jak Cenckiewicz, szukających sensacyjnych relacji w życiorysach wybranej grupy. I ja tę różnicę bardzo sobie cenię. Swoją drogą także Sławomir Cenckiewicz obchodzi 20 lipca urodziny. Klamra się domknęła.
Piotr Masłowski – senator RP
Tytuł nadała redakcja – na moją prośbę, bo mi zabrakło dobrego pomysłu . Nie zestawiłbym imigrantów i chacharów w jednym ciągu, ale grzecznie poniosę konsekwencje 😉
Tytuł biorę na siebie, ale do głowy by mi nie przyszło zestawiać imigrantów i chacharów w jednym ciągu.