“Kiedy samochód nie przyjechał” – “Als der Wagen nicht kam”. Recenzja książki

Aktualna dyskusja o skandaliczne odgórne przemianowanie katowickiego placu Wilhelma Szewczyka, którego losy nie są niczym niezwykłym na Śląsku, na Plac Kaczyńskich… – żeby tylko chodziło o Bogusława –  nasunęła mi na myśl ogólną problematykę braku patronów związanych ze Śląskiem w naszym regionie. Aczkolwiek takie sformułowanie jest mylne w tym sensie, że nie brak jest ludzi wartych upamiętnienia związanych z naszą ojczyzną, ale jest ono prawdziwe w tym sensie, że trudno ich znaleźć w spisach ulic naszych miast. Zamiast tego jest niewiele inaczej niż za komuny, gdy prawie wszystkie nazwy naszych miast i ulic pozmieniano według nieznanego mi do dziś systemu, kiedy to prawie każdy martwy partyjniak otrzymał własną ulicę czy plac. – Nie wiedziałem, że było ich aż  tak dużo. – Niestety, po zmianie systemu nie przywrócono starych, tradycyjnych nazw, ale zaczęto nadawać nowe, kresowe, “dobre, bo polskie”… a mi się niestety znowu nic z tymi nowymi nazwami nie kojarzy. Mogli by przynajmniej sięgnąć po trylogię Sienkiewicza, to przynajmniej miał bym je już w pamięci, ale nie! Wołyń, Katyń, rzezie, masakry, wyklęci, niezłomni, orły i kaczki… no i ten Papież-Polak, którego sutanna też taka biała nie jest. Ale co oni mają wspólnego z nami? – Ano… niewiele.

Jest jednak warto wspomnieć ludzi, którzy mają z naszą ojczyzną wiele wspólnego, choć w naszej świadomości nie istnieją, bo nie są zaliczani do Ślązaków, ani do “polskich Ślązaków” ani do “Polaków”. Jednym z nich jest Paulus van Husen, który zastępował Landrata Lukaszke (w zasadzie przez sch) w Rybniku podczas plebiscytu.

Manfred Lütz, którego wujkiem był Paulus van Husen, opublikował akurat niezwykle ciekawą biografię tego świadka historii pod tytułem “Als der Wagen nicht kam” (384 strony, Verlag Herder, ISBN: 978-3-451-38421-9, cena 25,- Euro, jako słuchowisko 19,99 €) na podstawie pamiętników wujka, których 1000 stron rękopisu odnalazł niemal przypadkowo prawie 50 lat po wojnie. W zasadzie książka ta nosi wszelkie znamiona dreszczowca naświetlając nie tylko zakulisowe rozgrywki mniej lub bardziej znanych faktów z perspektywy uczestnika, ale również moralne rozterki człowieka honoru, prawnika, niemieckiego urzędnika i katolickego patrioty, któremu przypadło żyć w bardzo trudnych czasach rozpadu cesarstwa po Wielkiej Wojnie, w wirach Republiki Waimarskiej i pod nieludzkim reżimem nazistowskim, które udało mu się szczęśliwie przeżyć pozostając wiernym swoim przekonaniom.

Dej pozōr tyż:  Mam głos w drugiej turze

Początkowo nic nie wskazywało na to, że urodzony 26. lutego 1891 roku potomek katolickiej rodziny szlacheckiej , który wyrósł w spokojnej Westfalii, by następnie studiować prawo w Münster, Monachium, Oxfordzie i Genewie, a odpoczywając podczas ferii na idyllicznej wyspie Borkum, co raz wpadnie w ognisko perypetii historii zamiast piąć się cicho i uporczywie ku szczytom administracyjnej kariery szarego prawnika. Roczna dobrowolna służba wojskowa lat 1912/13 zapewne ułatwiła mu objęcie stanowiska referenta przy rejenturze w Lüdinghausen w 1914 roku, gdzie zastał go wybuch wojny.  Cztery lata służby zakończył w stopniu lejtnanta. Ale koniec wojny nie oznaczał dlań powrótu za biurko, lecz początek rewolucji, podczas której jego elitarna dywizja musiała ratować władzę rządu Fryderyka Eberta (prezydenta Republiki) w Berlinie. W 1920 roku zakończył swój referendariat dysertacją na temat organizacji państwowości Rzeszy po rewolucji 1918 roku aż do zebrania się Zgromadzenia Narodowego. Jesienią 1920 roku przystąpił do służby w administracji państwowej w Rejencji Opolskiej jako asesor rejencyjny w Rybniku, gdzie nawiązał dozgonną przyjaźń z Hansem Lukaszkiem, którego później komisarycznie zastąpił na stanowisku landrata (od początku 1921 do lipca 1922), gdy ten przeszedł do niemieckiego komitetu plebiscytowego. W międzyczasie był pełnomocnikiem księcia Karola-Gotfryda von Hohenzollern-Ingelfingen, pana majątku w Koszęcinie, który po 1922 znalazł się w Polsce. Później (1927) został decernatem politycznym przy Rejencji Opolskiej. Jako członek mieszanej (polsko-niemieckiej) komisji przy Lidze Narodów w Genewie – współpracował z Gustawem Stresemannem (kanclerz i minister spraw zagranicznych Niemiec). Krytykowano go za jego pragmatyczne i ugodowe stanowisko w stosunku do Polski., ale on chciał na stałe zażegnać konflikty na dobre, by ludzie mogli spokojnie i bez zbędnych problemów żyć! Obok Hansa Lukaszki należał wówczas do przywódców katolickiej Partii Centrum na Opolszczyźnie aż do jej rozwiązania przez faszystów w 1933 roku.

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

Dej pozōr tyż:  Premierowe spotkanie z We Ślōnsku, publikacją Fundacja Nauki i Kultury w Opolu

W 1934 roku von Husen został odwołany z komisji polsko-niemieckiej i przeszedł na stanowisko radcy sądowego (tj. sędziego) przy Wyższym Pruskim Sądzie Administracyjnym w Berlinie, gdzie dopomagał sprawiedliwości zgodnie ze swoimi przekonaniami: Starał się bronić Żydów przed sankcjami faszystowskiego prawa i chronić majątki kościelne przed konfiskatą. Był w rozterce z powodu “naginania prawa” choć robił to w obronie praworządności. Ryzykował więcej niż tylko intratne stanowisko chcąc zachować swą sędziowską niezależność. Pragnął “pozostać człowiekiem w nieludzkich czasach”. Czuł się coraz bardziej osamotniony w sądzie produkującym wyroki wedle oczekiwań władzy. Musiał działać dyplomatycznie i ostrożnie, by nie narazić żyjących w jego mieszkaniu dwóch sióstr, z których jedna była wdową i matką sześciorga dzieci. Jego odbiegające od normy wyroki zwracały uwagę przełożonych, a z powodu odrzucenia członkostwa NSDAP odmówiono mu dalszych awansów. Mimo rosnącego dystansu od totalitarnego faszystowskiego reżimu nie zrezygnował ze służby państwowej.

Dlatego w 1940 roku przeszedł do Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu w Berlinie w stopniu rotmistrza rezerwy. Tam wpływy partii faszystowskiej nie były takie silne, ponieważ niemieckim wojskowym zaangażowanie polityczne było w zasadzie zabronione. Wielu zaś wojskowych krytycznie oceniało rozwój sytuacji w ogarniętym wojną kraju jak i na frontach. Tam też wpierw służbowo poznał Helmutha Jamesa von Moltke i Petera Yorcka von Wartenburga, którzy gromadzili wokół siebie dysydentów. Począwszy od 1941 roku zaangażował się aktywnie w prace opozycyjnej grupy spiskowej tzw. “Kręgu z Krzyżowej” (Kreisauer Kreis), w imieniu którego utrzymywał kontakty z dostojnikami kościoła katolickiego. Brzydził się antysemityzmem. W tym czasie von Husen pisał wypracowania o wskrzeszeniu rządów prawa w Niemczech, o wychowaniu młodzieży oraz o “ukaraniu profanatorów prawa”, które odczytywał wśród członków kręgu spiskowców w Kreisau. Dyskutowano również możliwość zamachu na Hitlera, ale nie widzieli szans.

Przygotowując pucz spiskowcy spotykali się również w jego mieszkaniu. W razie udanego przewrotu van Husen przewidziany był do objęcia funkcji sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Rzeszy. Mimo że osobiście znał (późniejszego zamachowcę) pułkownika Stauffenberga, który pracował w tym samym urzędzie, nie został wtajemniczony w zbrojne działania przewrotowe. Być może fakt ten uratował mu później życie, kiedy po nieudanym zamachu 20. lipca 1944 akcja przejęcia władzy spaliła na panewce, a Gestapo sukcesywnie wytropiła wszystkie ważniejsze osobistości mające powiązania ze spiskowcami. W październiku 1944 również van Husen został aresztowany i uwięziony aż do rozprawy w KL Ravensbrück. Ale nie dał się złamać. Obok swego przyjaciela Lukaszki stanął przed tzw. “sądem ludowym” (Volksgerichtshof).  Mimo że żadnych zarzutów mu nie udowodniono, 19. kwietnia 1945 został ostatecznie skazany na trzy lata więzienia. Wkrótce już 25. kwietnia został jednak uwolniony przez czerwonoarmistów z więzienia Plötzensee.

Dej pozōr tyż:  „We Ślōnsku. Kulturmagazin po naszymu”

Rychło potem (w czerwcu 1945) m.in. wraz z Hansem Lukaszkiem, Otto Heinrich von Gablenz i Teodorem Stelzerem należał van Husen do współzałożycieli CDU w Berlinie. Tam też na zlecenie amerykańskiego zarządu wojskowego organizował sądownictwo administracyjne. Ale już w 1948 roku opuścił Berlin, ponieważ został sędzią Wyższego Sądu Bizonii w Kolonii. W końcu 1949 roku został powołany na pierwszego prezydenta Wyższego Sądu Administracyjnego Nadrenii-Płn. Westfalii (NRW) w Münster, a w 1952 objął stanowisko prezydenta Sądu Konstytucyjnego NRW, gdzie pracował aż do przejścia na emeryturę w 1959 roku. Paulus van Husen zmarł 01. września 1971 w Münster. Pełniąc ważne funkcje w zachodnioniemieckim sądownictwie van Husen nie szukał osobistej zemsty, bo to byłoby wbrew jego przekonaniom. Swoje katolickie przekonania wyraził maksymą: “Prawo otrzymuje swoją treść i sens tylko przez związek z Bogiem”.

Czytając jego wspomnienia trudno jest obejść się bez asocjacji z aktualnymi wydarzeniami w Polsce. Manfred Lütz jest autorem kilku księgarnianych hitów. Dlatego zachęcam do lektury!

Andreas Drahs – “krojcok” z Opola, urodzony w 1972 r. Z zawodu dyplomowany ekonomista i doradca PR. Udziela się społecznie na rzecz ludzi niepełnosprawnych i imigrantów (również tych z Polski) w Niemczech. Interesuje się także historią nowożytną Śląska.

 

 

 

 

Fotografia tytułowa: Proces członków Kreisauer Kreis – Bundesarchiv, Bild 151-03-26 / CC-BY-SA 3.0 [CC BY-SA 3.0], Wikimedia Commons

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Andreas Drahs – “krojcok” z Opola, urodzony w 1972 r. Z zawodu dyplomowany ekonomista i doradca PR. Udziela się społecznie na rzecz ludzi niepełnosprawnych i imigrantów (również tych z Polski) w Niemczech. Interesuje się także historią nowożytną Śląska.

Śledź autora:

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza