Rak – jednoaktówka po śląsku

Aleksander Lubina

Rak – jednoaktówka po śląsku

Górny Śląsk, jak najprawdopodobniej każdą krainę, trawi rak.

O raku górnośląskim mówi jednoaktówka wydana po 11 edycji konkursu w zbiorze

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

Ôdskocznia Achima

Oto fragment Raka:

Handlarz-  – Ile Pan chce? Chcę oba, ten z brunatną i ten z białą plamą.

Malarz  – Nie ma dwóch obrazów, to kopie robocze dla mnie, maluję trzeci raz.

Handlarz-  Widzę, fioletowe grzyby na śniegu, pokrywającym jezioro. W miejsce cyfr grzyby.

Malarz  – Nie umiem malować ludzi. Ludzie to dla mnie duchy, numery, opowieść. Tyle i nic więcej.

Handlarz-  Fioletowe grzyby na śniegu  pokrywającym jezioro. To fantastyczny pomysł, taki Śląski mistycyzm symboliczny, albo symbolizm mistyczny, kurwa mać zwał, jak zwał – kupuję te trzy obrazy, kupuję dla siebie: ten zachód słońca z brunatną plamą, jak pan to mówi: tyn ze brunatnym flekiym, ten zachód z białą plamą i ten zachód z fioletowymi grzybami na śniegu.

Malarz  – Nie są na sprzedaż.

Handlarz-  Nie chce pan sprzedać obrazów, rozumiem. Chyba też bym nie odddał człowiekowi, który kupił tę całą pana wieś, a potem sprzedał z zyskiem razem                          z mieszkańcami. Żal ich panu, nie wierzę. Przecież pan wie, że pana rodzina wyjechała, umarła, a ja wiem, że ci oznakowani cyframi od dawna nie żyją,  jezioro nie wyleje, bo przecież zmiana klimatu i susza. Nawet grzyby wyschną, wyschną. Wiem, że te fioletowe grzyby to lakówki ametystowe – to niedobre grzyby, wiemy obaj że rosną w miejscach po cmentarzach, masowych grobach i miejscach zakopania zwłok. Złe grzyby?  Pan wie, że są jadalne?

Malarz  – Wiem. Wiem też, że są zabójcze, bo na terenach hutniczych i górniczych wzbogacają kwas dimetyloarsynowy, który powoduje raka. Dlatego ich nie sprzedaję.”

Jednoaktówka Rak w:

Ôdskocznia Achima

Redakcja: Waldemar Szymczyk

Konsultacja języka śląskiego: Marcin Melon

Wydawca: ImagoPR oraz KATOWICE dla odmiany

 

Na stronie organizatora konkursu „Jednoaktówka po śląsku”:

„Ogłaszając konkurs „Jednoaktówka po śląsku” chcieliśmy się przekonać, czy możliwe jest za pomocą śląskiego języka, czy jak chcą inni śląskiej gwary, godki, czy dialektu, wyrażanie emocji, intymnych uczuć, czyli tak ważnej i potrzebnej prawdy emocjonalnej zawartej w dialogach, monologach, a to są przecież najważniejsze składowe każdej formy dramatopisarskiej – uważa Ingmar Villqist, dramaturg, reżyser, pomysłodawca konkursu na jednoaktówkę po śląsku.

– I udało się. Okazało się, że język, który słyszymy na co dzień na ulicach, w sklepach, miejscach publicznych i coraz częściej w urzędach, może być transmiterem znaczeń i emocji wydawałoby się zarezerwowanych tylko dla „prawdziwego” języka. Śląska gwara kojarzona jednoznacznie z post proletariackim gettem etnograficznym, skazana, dla bezpieczeństwa, na funkcjonowanie marginalne i użytkowe w utwierdzaniu wizerunku Ślązaka wywijającego kuflem piwa i zagryzającym to piwo kęsem krupnioka, okazała się być, w lekturze konkursowym jednoaktówek, materiałem językowym niezwykle plastycznym i jakże bogatym w konstruowaniu znaczeń, metafor, skrótów myślowych, niedopowiedzeń. To już nie tylko godka tak wdzięczna w kleceniu dowcipów, ale język za pomocą którego, jak się okazało, autorzy opowiadali historie śmieszne i zabawne, przejmujące i wzruszające – tak jak robią to dramatopisarze na całym świecie posługując się swoim językiem, gwarą, godką, dialektem – jak zwał, tak zwał.”

https://jednoaktowka.pl/

W roku 2022 wyglądało to tak:

 „Za nami 12. edycja „Jednoaktówki po śląsku”. Tym razem na konkurs napłynęło aż 40 prac. Co nasz szczególnie cieszy, wśród autorów znalazło się 12 debiutantów!

16 grudnia 2022 r. w Mieście Ogrodów odbyła się gala z okazji ogłoszenia wyników konkursu. Mimo intensywnych opadów śniegu, przybyli wszyscy laureaci. Jeden jechał aż z Nowego Targu, inny wsiadł do pociągu o 14.00, żeby dotrzeć do Katowic na 19.00, ale nie wyobrażali sobie, żeby opuścić takie wydarzenie.

Pierwsze miejsce zdobyła jednoaktówka Bożeny Donnerstag „Jak baba z babom”. Lekka, przewrotna, o ważnym społecznie temacie, jakim jest coming out.

Drugie miejsce zajęła praca Kornela Sadowskiego „Komu je potrzeba motywacyji?”. Autor, debiutant, jest młodym aktorem. Na stronie Teatru Miejskiego w Gliwicach pisze o sobie: „Rodowity Górnoślązak. Kiedy tylko może, stara się używać śląskiej godki. W mowie i w piśmie”. Jego jednoaktówka dzieje się na wyższej uczelni, rektor po śląsku wyjaśnia tajniki ewolucji człowieka.

Trzecie miejsce zajął Irek Widera za sztukę „Kellerman”. To opowieść o losach śląskich Żydów w czasie II wojny światowej.

Jury w składzie: prof. Zbigniew Kadłubek, dyrektor Biblioteki Śląskiej; Waldemar Szymczyk, dyrektor wydawniczy Imago Public Relations; Ingmar Villqist, reżyser i dramaturg postanowiło przyznać także siedem wyróżnień. Otrzymali je:

Mateusz Czyba „Szacht III”

Monika Kassner „Eine kleine Dora abo ôstatni fajer”

Roman  Kocur „Gruba Ferdynand”

Krzysztof Kokot „Fachman”

Aleksander Lubina „Anna i Zeflik”

Gerard Mandrela „Salem”

Marcin Woźniak „Machina czasu”.

Na zakończenie gali tradycyjnie aktorzy odczytali trzy zwycięskie prace. Wystąpili: Elżbieta Piekorz, Magdalena Lamża, Anna Białoń, Szymon Skaba, Robert Długosz, Jan Woldan oraz Zbigniew Stryj, dyrektor Teatru Nowego w Zabrzu.

1 miejsce: Bożena Donnerstag –  „Jak baba z babom” – Kliknij TUTAJ

2 miejsce: Kornel Sadowski – “Komu je potrzeba motywacyji?” –   Kliknij TUTAJ

3 miejsce: Irek Widera –  „Kellerman” – Kliknij TUTAJ

 

https://jednoaktowka.pl/aktualnosci/

 

Rak

Malarz
Przyjaciel z dzieciństwa
Handlarz
Głos

I.

Malarz  – Słońce  zachodzi… Tonie w jeziorze… Pięknie. Jest co malować: słońce w jeziorze przez kwiaty – irysy, kaczeńce, mlecze, mimozy, jaskry…

Przyjaciel z dzieciństwa – Dziewanna, słonecznik, chryzantema… Piynknŏ klara, szwarnŏ, kiejby ze łōbrozka.

Malarz – Oranżowŏ, złotŏ, złotŏ-żōłtŏ, jantarowŏ, kanarkowŏ, siarkowŏ, słomkowŏ, stary gold, szafranowŏ, miodowŏ, chromowŏ, miedzianŏ, kadmowŏ – takŏ wielŏ, blank złotŏ.

Przyjaciel z dzieciństwa – Złotŏ-czyrwōnŏ, czerwono-złotŏ., kuknij,  spoziyryj na nia direkt, patrz na nia, patrz długŏ, długŏ, direkt, aż zrobi sie gold, gold, blank złotŏ. Takŏ cōłkiym złotŏ wlajzuje dŏ jeziora, do bagerzyju, dŏ modryj wody. Woda dychŏ falōma, dychŏ, faluje, pulsuje, kiejby  słońce wodzie przōłŏ, a woda słōńcu – falują, pulsują klara i fale  – stegŏ musi cosik być, stegŏ musi sie cosik urodzić. Możnŏ nowe żiwobycie, nowy kosmos. Kosmos, dobry kosmos boski, lepszy ślōnski świat, lepsze ślōnskie żiwobycie, lepsze Ślōnzoczki i lepsze Ślōnzoki.

Dej pozōr tyż:  Lektura i zakup obowiązkowe: "ŚLŌNZŎKI" Mariana Kulika.

Malarz  – Też bym chciał.

Przyjaciel z dzieciństwa – Chciōłbyś? Chciōłbyś? Maluj klara, maluj Aurora, jutrzenka, maluj ptoki, krzoki, pnioki, maluj ludzi starzykōw, starki, ŏpōw i ŏmy, łojcōw i mamulki, fatrōw i mamy – niy maluj soroniōw. Ty maluj, maluj, a jŏ byda rzykōł, coby łōżyłŏ, coby spełniłŏ, spełniłŏ śniki, cŏ my mieli za bajtla. Spōmnisz se? Spōmnisz?

Malarz  – Pamiętam, pamiętam, ale ludzi nie umiem malować… ludzie są trudni…

Przyjaciel z dzieciństwa – To nie namalujesz nos nawet na gepekrze, na tacinym kole na cescie bez bauerzy.

Malarz  – Pamiętam, to jeszcze nie było jezioro, to była piaskownia. Była tu już dawno. Potem zalali.

Przyjaciel z dzieciństwa – Spōmnisz se, jak zaloli zandgruba, kopalnia piosku? Spōmnisz se? Na ryby my łazili? Wojskŏ nos goniłŏ furt. Wpiyrw goniyli sowieci, potym Rokossowski, potym Wojsko Ludowe.

Malarz  – Toć, co pamiyntom. Gonili nas, i mieli prawie, bo strzegli tajemnicy wojskowej – na drugim brzegu czołgi produkowali. Czołgi dŏ Ruskich, dla Układu Warszawskiego: Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, Ludowa Republika Bułgarii, Czechosłowacka Republika Socjalistyczna, Niemiecka Republika, Polska Rzeczpospolita Ludowa, DemokratycznaRumuńska Republika Ludowa (od 1965 Socjalistyczna Republika Rumunii), Węgierska Republika Ludowa, Ludowa Republika Albanii . Sojusznicza tajemnica wojskowa.

Przyjaciel z dzieciństwa – Tajemnica wojskowa! Tajemnica woskowa! Czołgi? Śmiychu warte. Szkorupy. Modele do dupy. Na wojnie egipsko-żydowskiyj te super-czołgi sie gotowały na pustyni. Po sześciu dniach żołnierz izraelski prziszōł, poklupōł i godŏ dŏ tegŏ Ruska niby ze Egiptu:  Te wyłaź, dostaniesz szklōnka zimnyj  wody. Niy wygupiej sie, wylazuj, kōniec wojny – dziyń siōdmy mōmy świyńcić. W dziyń siōdmy, niy mogesz robić nic, bŏ tŏ je zakazane. Nicmiy rōb, niy rōb nic – niy rōb gupot.

Malarz  – Ale nos, u nos, nad naszym bagerzyjem, za bajtla, pogonili, bo to była tajemnica wojskowa, a szpicli trza gonić, bo mogą zdradzić.

Przyjaciel z dzieciństwa – Zdjyńcia zrobić wędkom, albo kozim zadkiem? Wygodać sie, że te pancry sōm tragiczne, jak  godki sołtysa na piyrszego maja.

Malarz  – Potem  wpuścili zamaraszōno Kłodnica do jeziora i gnojowica z największej świniarni w we Układzie Warszawskim, we obozie socjalistycznym, żeby nikt ryb nie łowił, nie jeździł ma kole, na mopliku,  nie pływoł, nie pływōł, nie żeglował i żeby nie budował daczy na brzegiem. Taki był koniec bagerzyju. Pozostało malowanie zachodów słońca nad wiejskim jeziorem latem i zimą – bez ludzi i chałp. Tak maluja i to ludzie majōm radzi, to kupują  i wieszają.

Przyjaciel z dzieciństwa – Niy je ciynżkŏ bajtli pogōnić, pancry do Ruskich budować              w downych zakładach Hermann Göringa, wieprzki chować do Ruskich… We wsi godali: We świniarni najwiynkszym patriotom polskim jest gnojowica, bo wieprzki emigrują, emigrują – szynka cugiem do Aachen, ryje do Sowjetów, a gnojowica zostaje we hajmacie, we ziymi żyznej, we łōjczyźnie, a bohaterskŏ jakō je… Kurde! Zakładów zbrojeniowych broni – smrodym i marasym!

Malarz  – Dziś nad jeziorem sensacją nie są czołgi i wieprzki, dziś są to trójkąty widoczne       z satelity. Nikt niy wiy, cŏ tŏ. Co to za dziwne trójkąty koło jeziora, między Kłodnicą              a torami kolejowymi ze Lwowa, Krakowa do Wrocławia, Berlina i Hamburga.

Przyjaciel z dzieciństwa – Tyż mi tajemnica… To przeca stanowiska artylerii Rokossowskiego, cŏ nōm tu demokracji ludowyj broniła, coby my se jom cynili, żeby my łōd niej dŏ Aachen jak te szynki wieprzkowe  nie pitli, bō w Niymcach nōm bydzie źle, bo tam sōm naziści i kapitaliści.

Malarz  – Też o tym wiem. Ludzie, co dostali zgoda na wyjazd nikōmu łō tym niy godali.

Przyjaciel z dzieciństwa – My wiedzieli, cŏ sie szykuje. Dziōłcha do liceum medycznego, synek na mechanika, fatra wyciepli z fabryki czołgōw do pegeeru na stajennego… Potym my szli na wiadukt i kiwali pociōngowi dŏ Aachen. Pōł wsi Gierek do Niymiec sprzedōł. Gierek cudotwórca. Cud gospodarczy – ludzi sprzedowōł za nazistowskŏ marka niymieckŏ. Zachodnioniymieckŏ! Hitler starzikōw do Wehrmachtu zaciōngnōł, Stalin dŏ Workuty pognōł, a Gierek ich dzieci i wnuki łōsiyrocōne sprzedowōł dŏ Niymiec. Łōd chopa 10 tauzynōw marek. Łōd baby 10 tauzynōw marek.  Łōd bajtla 10 tauzynōw marek… i to marek zachodnich.

Malarz  – Ich  pola i domy zostały tu. Chciałeś wyjechać musiałeś sprzedać. Za grosze sprzedać, żeby zapis w księgach wieczystych zmienić.

Przyjaciel z dzieciństwa – Tŏ niy ma nic nowegŏ. We 1945 wygnali z jednym kofrym Niymców, Ślonzokōw i Ewangelikōw, a potym Polska Rzeczpospolita Ludowa przejmowała majątek opuszczony, majątek pozostawiony, majątek bezpański – huta Hermina Roberta Caro, Werk Hermanna Goeringa, lasy, werki i gruby  grofa Ballestrema, dominum grofa Welczka, zandgruba grofa Schaffgotscha, folwark ze parkiem we wsi, piyrwiyj Hegenscheidt, potem Arbeitslager Auschwitz jeden, dwa, trzy albo cztery cztery obozy pracy przy werkach w mieście –, potym GZUT (Gliwickie Zakłady Urządzeń Technicznych)  albo Carbochem.

Malarz  – Skończyłem. Idymy dŏ dōm. Dziwisz się? To szkic.

Przyjaciel z dzieciństwa – Cŏ tŏ je?

Malarz  – Jeziorŏ, a sniegŏ wyłażōm duchy.

Przyjaciel z dzieciństwa – Wtŏ tŏ?

Malarz  – Dziołcha.

Przyjaciel z dzieciństwa – Ta, co jōm? A to…

Malarz  – Ta. Sōmsiod jōm wydōł Ruskim. Brali  jōm trzi dni.

Przyjaciel z dzieciństwa – Somsiada żeś niy namalował?

Malarz  – Jego dzieci żyjōm i wnuki tyż. Wyjechali do Niymiec na pochodzenie. Możnō nadōm mu numer, bo jednak był świniōm.

Dej pozōr tyż:  Lektura i zakup obowiązkowe: "ŚLŌNZŎKI" Mariana Kulika.

Przyjaciel z dzieciństwa – A tŏ…

Malarz  – Sowieci ludzi pomordowali tela, że trupy jak kłaki dołowali – nale że tŏ bōłŏ zimōm, to płytkŏ. Wtŏ miōł szczyńsci, tŏ gŏ familijŏ zakopała we zygrōdce, tak jak tego synka, co go dziypiyro na wiosna naleźli. Rosnōm na nim jadalne lakōwki ametystowe, takie fioletowe, sine grzyby.

Przyjaciel z dzieciństwa – Widziōłech we lesie. Tata godōł, co po wojnie ich bōło za tela.

Malarz  – Za dziecka to rosły tyż we parkach. Ten grzyb dlatego rośnie w miejscach z glebą                  z amoniakiem i innymi związkami azotu. To tereny po dawnych latrynach i cmentarzach          i okolice, gdzie zakopano ludzkie zwłoki.

Przyjaciel z dzieciństwa – A to…? Tyn brunotny flek z liczbami? Mŏ łōstać?

Malarz  – Możnŏ niych  lepiyj łōstanie. Sōm niy wiym

II.

Handlarz-  Naprawdę nie chce Pan sprzedać tego obrazu. Dobrze zapłacę. Interesuje mnie pejzaż.

Malarz  – Nie jest na sprzedaż.  Nie jest skończony.

Handlarz-  Dobrze zapłacę. Interesuje mnie krajobraz Śląska. Zamawiam u pana tyle krajobrazów, ile pan zdoła namalować. Płacę z góry. No, powiedzmy zaliczka 50%. W euro, dolarach, frankach szwajcarskich, w złocie?

Malarz  – To szkic… może coś domaluję.

Handlarz-  Naprawdę? Maluje pan cyfry na brunatnej  plamie, co to znaczy?

Malarz  – Nic nie znaczy…

Handlarz-  Frapująca koncepcja. Takich obrazów potrzebuję dużo. Wie pan, ja jestem deweloperem, ale nie takim od zysków. Ja jestem od estetyki. Urbanistyka, architektura przestrzeni i wnętrza. Piękno i funkcjonalizm. Harmonia. Harmonia i kontrast. Nowoczesność a nie przeszłość.

Malarz  – Pomyślę.

Gaśnie światło – głos:

Numer jedyn: po ojcu nazwisko polskie, przed wojną zmienił na nazwisko niemieckie, po wojnie zmienił na polskie – chodził w mundurze powstańców pro polskich i nawet przez kilka lat był sołtysem.  Mieszkał w domu podwójnym z byłym niemieckim policjantem                   w Hindenburg.  Po wojnie donosił do UB, wsadził sąsiada do  więzienia na 3 lata, za opowiadanie dowcipów politycznych.

Numer dwa: były marynarz  niemiecki, syn tego, który domagał się usuwania napisów  niemieckich na domu: Bäckerei und Konditorei. Jego syn za obsikanie orła polskiego (z piasku)  przed komenda MO (w stanie pijanym), dostał 5 lat  więzienia .

Numer trzy:  w 1945 zgarnął kierownictwo folwarku,  późniejszego PGRu. On uwięził  sąsiada (Numer cztery)  w piwnicy zamku za  znalezienie w jego kieszeni  ziaren  żyta.

Z (Numerem cztery)   uwięziony był niejaki  Saluk.  Obydwaj wydostali sie  przez małe piwniczne okno. Potem przez jakiś czas musieli się ukrywać.

(Numer trzy) pod podłogą  w sypialni  aż do zatrudnienia jako ładowacz  pociągów z węglem do Rosji .

Tam  Numer pięć szydził z niego:  “Jetzt bist du nicht mehr im weißen  Kittel …”

Numer  cztery prowadził laboratorium  w hucie. Dokąd wrócił w 1948 i pracował do listopada 1953.  Zmarł na zapalenie płuc po operacji  raka żołądka 20 grudnia 1953, bo umieszczono go pod otwartym oknem.

Także pierwszy polski sołtys (Numer sześć)  wskazywał żołnierzom sowieckim i polskim sąsiadów do plądrowania przez, kobiety do gwałtów, oraz gołębnik, w którym ukrywał się chłopak w bluzie Hitlerjugend.

Grupa siedem – podczas plebiscytu kierowali akcją  pro – Polską i straszyli innych, którzy musieli się ukrywać  przez dłuższy czas… w styczniu 1945 wzięli odwet na sąsiadach Niemcach.

III.

Handlarz-  Naprawdę nie chce Pan sprzedać tego obrazu.

Malarz  – Nadal nie jest na sprzedaż.

Handlarz-  Wszystko można kupić. To wyłącznie kwestia ceny. Światem rządzi pieniądz.

Malarz  – Nie wydaje mi się.

Handlarz-  Pana sprawa.

Malarz  – Nie wydaje mi sie… światem rządzi głupota. Tak to już jest. Głupota, brak rozumu, brak zasad, brak szacunku. Niewiedza rodzi zgrozę i okrucieństwo. Pycha. Chciwość, owszem chciwość – ma pan rację – pieniądz.

Handlarz-  Głupotę, brak rozumu, brak zasad, brak szacunku, niewiedzę może pokonać jedynie pieniądz.

Malarz  – Nie wydaje mi się, proszę posłuchać:

Gaśnie światło – głos:

– Nad  linią kolejową był dom dla pracownika kolei, Sowieci zgwałcili matkę i dwie córki (poniżej 16 lat).

W sąsiedniej  wsi  zamordowali trzech księży,  w  plebani spalili proboszcza na żywo. Spalili też  piekarnię, restaurację nad potokiem, sklep  na drodze do wsi  oraz kilka gospodarstw rolnych. Miejscowy  policjant został przywiązany  do czołgu. Tylko  skóra po nim została.

W innej wsi   zamordowali całą rodzinę i zakopali w gnojoku oraz  jednego Hitlerjugend, który ukrywał się w gołębniku, gdy go wiosną znaleziono, był prawie zjedzony przez robaki…

Obok przejścia kolejowego zakopali  młodych z Heimatsflak. Którzy zgodnie ze przyrzeczeniem złożonym Adolfowi Hitlerowi pozostali na pozycji obrony obok Borlochu na Czornyj drodze do samego końca.

Numer cztery, jako  Hauptmann Heimatsflaku  ewakuował pozostałych do pozycji na szosie. Tam dał rozkaz: Rettet sich wer kann! Młodzi z reichu sprzeciwili się,  zostając na miejscu Der Führer hat uns befohlen,  Deutschland zu verteidigen… Sie sind ein Verräter  und werden dafür bestraft. Lecz  Numer cztery i jego kamrat uciekli, przebrali się i udali sie do siostry      w innej wsi. Stamtąd wrócili początku lutego.  Obaj  opowiadali o  trupach na ulicach miasta, płonącej cegielni i domu właściciela  w Starych Gliwicach,  gdzie cała rodzina i została spalona żywcem.

Malarz  – Słońce  zachodzi… Tonie za jeziorym…

Przyjaciel z dzieciństwa – Krwawŏ klara, mściwŏ, kiejby ze mitōw, ze sag, z przepowiedni – takŏ blank czyrwonŏ. Czyrwonŏ, czyrwonō, kiej krew. A jeziorŏ jakie piynkne, jakie czyste,  cōłkie we śniegu.  Kuknij,  spoziyryj na nie direkt, patrz na nie. Kozali  spoziyrać na nie direkt starzykōm, starkōm, ŏpōm i ŏmy, łojcōm i mamulkōm, fatrōm i mamōm i soroniōm. Aże łōślypli. Łōślypli. Łōślypli. Łōślypli Gorole i Hanysy, Niymcy i Poloki.

Malarz  – Też bym chciał.

Przyjaciel z dzieciństwa – Chciōłbyś? Chciōłbyś? Nale ty już niy widzisz. Tyś ino biōłe widziōł, białe – inō cŏ dobre. Możnŏ to je richtiś, nale to niy je prowda. Jezioro pode śniygiym je inŏ zamarźniōne. Na wiosna łōżyje, coby spełniłŏ, spełniłŏ śniki, cŏ my mieli za bajtla. Spōmnisz se? Spōmnisz?

Dej pozōr tyż:  Lektura i zakup obowiązkowe: "ŚLŌNZŎKI" Mariana Kulika.

Malarz  – Co se mōm spōmnieć? To byłŏ jedne dupne cygaństwŏ, te familijne godki, ta nienawiść do Niymców, ta wiara we socjalizm …

Przyjaciel z dzieciństwa – Familijne godki bōły potrzabne, choby skuli tyj nienawiści do Niymców i kościoła, a my bōły i Niymce i katoliki. I nos tympili.

Malarz  – Chciōłbyś… Oma bŏła Niymcym i katoliczkōm, Opa już downo niy żył. My inŏ szprechali    i rzykali po niymiecku.

Przyjaciel z dzieciństwa – A po jakiemu mu mieli godać? Schlonsakisch? Polakisch? Familijne gyszichty pokozały, cŏ Opa i Uropa byli echt in Ordnung Niymcy i niy byli biydni.

Malarz  – Chciōłbyś…Teraz zagrosz starŏ lajera:

Gaśnie światło – głos:

Uropa podczas inflacji i po dewaluacji, po utracie domu  dla 12 lokatorów in Breslau                i mniejszego in Brieg, podczas kryzysu w 1928 roku zakupił za resztki złota przechowywanego w Zigarrenkiste dom we wsi i przebudował –  włącznie z piekarnią     i lodziarnią, (Bäckerei und Konditorei), gdyż we wsi  od strony miasta miało być osiedle domów jednorodzinnych, któremu sprzeciwiali sie mieszkańcy wsi.

Praopa kupił dom, a budowniczemu Numerowi cztery sprzedał  córkę….

Rodzina pradziadka ze strony Opy  byli zdecydowani pro Polska podczas plebiscytu                 i powstania. Podobnie jak mąż  Tante Edith, syn senatora i dyrektora gimnazjum, aktywny powstaniec.

Praopa Joseph,  Diplommechaniker  nadzorował maszyny w fabryce papieru,  był za Niemcami.

Jego dzieci kształciły sie  niemieckich szkołach: Kattowitz, Gleiwitz, Breslau.

Pradziadek ze strony Opy  zmarł na atak serca we wsi podczas wizyty w 1930.

Opa po  I Wojnie Światowej i niewoli w Anglii, najpierw przez kilka lat  był u swej siostry    w Kustrin (Kostrzyn) an der Oder.

Tante Liesel i Onkel Willi posiadali restaurację. Ona była z wykształcenia- nauczycielka.

Uropa z Willim łowili ryby na  Odrze.

W międzyczasie Tante Marie wyszła za mąż za Johanna – pracownika w niklowni. Byli właścicielami sklepu.

Do Tante Marie dołączył najmłodszy brat Opy – Joseph, baumeister. Ożenił  się. Ona oddziedziczyła  dosyć morgów pola.

Joseph razem z Opą na tych morgach budowali domy i sprzedawali.

Onkel Lorenz był malarzem. Malował  kościoły w Oberglogau, Leobschütz i w Sudetach.

Mąż Tante Agnes, Kontanz – prowadził  pociągi  włącznie z tym wiozącym Cesarza Wikhelma II i Latającego Ślązaka, no wiesz, ten supernowoczesny ekspres.

W roku 1945, do ich mieszkania wprowadzili sie polscy repatrianci . Om sie sprzeciwił, gdy do mieszkania wprowadzili krowę.  W odwecie zrzucili go z klatki schodowej drugiego piętra.  On odbił nerki i zmarł..

Tante Agnes jesienią 1945 wywieźli do Niemiec .

Przyjaciel z dzieciństwa – Starŏ  lajera?  To niy je starŏ  lajera, to je niychcianŏ prowda, prowda wypierano. Wypiyrosz sie prowdy,  boś je tak spolonizowany, że se już albo niy wspōmnisz prowdy, alboś sie jej wyparł. Tyś czorny flek na biōło zamalował, że cŏ, że niby jeziora tafla śniegu płatkami otulona. Inŏ cŏ na wiosna tŏ odtajŏ a woda zaleje, wypłukŏ, odkryje, a niy  łōbmyje. Bŏ jakbyś chciōł tŏ szafnōńć, musiałbyś cōłkiym nowy łōbroz namalować. Na białym fleku fioletowe grzyby? Chopie, cŏ tŏ mŏ być. Cŏ tŏ mŏ być? Wstyd, a srōmota, srōmota a gańba.

Handlarz-  Naprawdę nie chce Pan sprzedać tego obrazu.

Malarz  – Nie jest na sprzedaż.

Handlarz-  – Ile Pan chce. Chcę oba, ten z brunatną i ten z białą plamą.

Malarz  – Nie ma dwóch obrazów, to kopie robocze dla mnie, maluję trzeci raz.

Handlarz-  Widzę, fioletowe grzyby na śniegu, pokrywającym jezioro. W miejsce cyfr grzyby.

Malarz  – Nie umiem malować ludzi. Ludzie to dla mnie duchy, numery, opowieść. Tyle i nic więcej.

Handlarz-  Fioletowe grzyby na śniegu  pokrywającym jezioro. To fantastyczny pomysł, taki Śląski mistycyzm symboliczny, albo symbolizm mistyczny, kurwa mać zwał, jak zwał – kupuję te trzy obrazy, kupuję dla siebie: ten zachód słońca z brunatną plamą, jak pan to mówi: tyn ze brunatnym flekiym, ten zachód z białą plamą i ten zachód z fioletowymi grzybami* na śniegu.

Malarz  – Nie są na sprzedaż.

Handlarz-  Nie chce pan sprzedać obrazów, rozumiem. Chyba też bym nie odddał człowiekowi, który kupił tę całą pana wieś, a potem sprzedał z zyskiem razem                          z mieszkańcami. Żal ich panu, nie wierzę. Przecież pan wie, że pana rodzina wyjechała, umarła, a ja wiem, że ci oznakowani cyframi od dawna nie żyją,  jezioro nie wyleje, bo przecież zmiana klimatu i susza. Nawet grzyby wyschną, wyschną. Wiem, że te fioletowe grzyby to lakówki ametystowe – to niedobre grzyby, wiemy obaj że rosną w miejscach po cmentarzach, masowych grobach i miejscach zakopania zwłok. Złe grzyby?  Pan wie, że są jadalne?

Malarz  – Wiem. Wiem też, że są zabójcze, bo na terenach hutniczych i górniczych wzbogacają kwas dimetyloarsynowy, który powoduje raka. Dlatego ich nie sprzedaję.

 

*  lakówka ametystowa – Gatunek szeroko rozprzestrzeniony. Występuje w Azji, Europie, Ameryce Północnej, Środkowej i w Nowej Zelandii[7]. W Europie Środkowej gatunek pospolity[5]. Również w Polsce występuje pospolicie[6].

Rośnie nie tylko w lasach, ale również w ogrodach, parkach i innych siedliskach na spróchniałym drewnie lub na ziemi, zarówno pod drzewami liściastymi, jak i iglastymi, najczęściej jednak pod drzewami z rzędu bukowców (Fagales)[8]. Badania naukowe wykazały, że lakówka ametystowa jest grzybem azotolubnym – najliczniej i najobficiej rośnie w glebie o dużej zawartości amoniaku i związków azotu[9]. Te preferencje glebowe powodują, że może występować w miejscach po dawnych latrynach, cmentarzach, masowych grobach i miejscach zakopania zwłok[10].

https://pl.wikipedia.org/wiki/Lak%C3%B3wka_ametystowa

Zdjęcie tytułowe: Jerzy Opioła, CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Górnoślązak/Oberschlesier, germanista, andragog, tłumacz przysięgły; publicysta, pisarz, moderator procesów grupowych, edukator MEN, ekspert MEN, egzaminator MEN, doradca i konsultant oraz dyrektor w państwowych, samorządowych i prywatnych placówkach oświatowych; pracował w szkołach wyższych, średnich, w gimnazjach i w szkołach podstawowych. Współzałożyciel KTG Karasol.

Śledź autora:

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza