Zeszyty Eichendorffa – Eichendorff-Hefte nr 79

Aleksander Lubina

Dotarł do mnie drogą elektroniczną Zeszyt numer 79 (2022) pod redakcją pani profesor Joanny Rostropowicz. To wyjątkowa seria wyjątkowej naukowczyni. Poniżej zachęta do zapoznania się z Zeszytem 79. A może i całą serią.

W spisie treści Zeszytu 79 .znajdujemy:

Joseph von Eichendorff Wegweiser …………………….. 3 Manfred Kutyma Hedwig Wigger-Barsch

– Wege zur Anerkennung ………………………………….. 4

Alfred Schwarzmaier

Gerhart Hauptmann und seine Köchin ……………….. 22

Joanna Rostropowicz Bernhard M. Baron ………….. 30

Bernhard M. Baron Ernst Josef Krzywon (1933–2022)… 34 Joanna Rostropowicz Mikuláš Albert von Kaménka …… 42 Alfred Nowinski Im Feuerschein ………………………. 48 Stefan Pioskowik Oberschlesität ……………………….. 82 Eugeniusz Kosmała Joseph von Eichendorff ………. 84 Oberschlesische Sage ………………………………………. 92

Joseph von Eichendorff Drogowskaz ………………….. 3 Manfred Kutyma Hedwig Wigger-Barsch

– Drogi do uznania ……………………………………………. 5 Alfred Schwarzmaier

Gerhart Hauptmann i jego kucharka …………………… 23 Joanna Rostropowicz Bernhard M. Baron …………… 31 Bernhard M. Baron Ernst Josef Krzywon (1933–2022) …. 35

Joanna Rostropowicz Mikuláš Albert z Kaménka .. 43 Alfred Nowinski W blasku ognia ………………………. 49 Stefan Pioskowik Górnośląskość ……………………….. 83 Eugeniusz Kosmała Joseph von Eichendorff ………. 85 Górnośląskie opowieści ………………………………….93

Wydawca/Herausgeber Górnośląskie Centrum Kultury i Spotkań im. Eichendorffa w Łubowicach Oberschlesisches Eichendorff- Kultur und Begegnungszentrum in Lubowitz ul. Zamkowa 1-3, 47-417 Łubowice Tel. (0) 32/414 92 06-08, fax (0) 32/410 66 02 www.eichendorff-zentrum.vdg.pl e-mail: eichendorffzentrum@wp.pl Redakcja/Redaktion Joanna Rostropowicz (redaktor naczelna/Chefredakteurin) j.rostropowicz@gmail.com Norbert Honka, Janusz Krosny, Marta Rostropowicz-Miśko, (członkowie/Mitglieder) Skład i redakcja techniczna/Technische Redaktion Andrzej Walko Korekta/Korrektur Andrzej Rostropowicz

Herausgegeben mit finanzieller Unterstützung des Ministeriums für innere Angelegenheiten und Verwaltung und des Verbandes der deutschen sozial-kulturellen Gesellschaften in Polen Wydano dzięki wsparciu finansowemu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce.

Aby zachęcić do przeczytania całości:

Wegweiser

 

»Jetzt mußt du rechts dich schlagen,

Schleich dort und lausche hier,

Dann schnell drauf los im Jagen

– So wird noch was aus dir.«

Dank′! doch durchs Weltgewimmel,

Sagt mir, ihr weisen Herrn,

Wo geht der Weg zum Himmel?

Das Eine wüßt ich gern.

 

Joseph von Eichendorff

Drogowskaz

 

„Iść w prawo masz być gotowy,

Tam się czaj, tu wyostrz słuch,

Już wkrótce rozpoczniesz łowy!

– Może będzie z ciebie zuch”.

Nie, bo ja w tym świata szale

– Panie wskazówki daj treść

– Drogę do nieba chcę znaleźć,

Na taką wciąż czekam wieść.

 

Przełożył Stanisław Kociuga

Manfred Kutyma Hedwig Wigger-Barsch Drogi do uznania

„Nieustanne dążenie do bycia lepszym, otwiera człowiekowi wciąż nowe możliwości rozwoju” Ludowe porzekadło * Wymiana korespondencji: pocztówek, telegramów, okolicznościowych wiadomości oraz listów, należy do pisemnej komunikacji interpersonalnej między co najmniej dwiema osobami celem wzajemnego przekazywania sobie informacji, uczuć i postaw. Niegdyś ten obszar wymiany myśli był w określonych kręgach społecznych pielęgnowany znacznie obszerniej i intensywniej aniżeli współcześnie. Przyjmuje się, że szwajcarsko-niemiecki pisarz, poeta, malarz i podróżnik, Hermann Hesse (1877–1962), noblista i autor głośnych prac na tematy „intelektualnego rozwoju i wyzwolenia” (Siddhartha) oraz psychoanalitycznych konfliktów moralnych człowieka starzejącego się (Der Steppenwolf) otrzymywał codziennie około 50 listów. A ponieważ odpowiedź na każdy z nich traktował jako sprawę honoru, przy tym pracował bez sekretarki, jego biografowie doliczyli się co najmniej 17 tys. własnoręcznych odpowiedzi. Cały ten pocztowy konwolut obejmuje dziś ponad 40 tysięcy przesyłek i wedle berlińskiego wydawnictwa Suhrkamp jest szacowany na 10 opasłych tomów drukiem. Kontynuowanie, pielegnowanie i wymiana tego rodzaju piśmiennictwa była w 19-tym stuleciu obok skromnych możliwości podróżowania statkiem i dyliżansem (później parowcem i pociągiem) jedną z możliwych form konwersacji, naturalną potrzebą wyżycia się oraz wyrazem swobodnego demonstrowania swej natury i swego temperamentu. Ale była też i przejawem aktywnego udziału w życiu kulturalnym, w procesie wzbogacania swej wiedzy i osobowości. Zresztą istniejąca alternatywa, jeszcze bardzo niebezpieczne, powolne i niewygodne podróżowanie, była niemal wyłącznie domeną mężczyzn i prawie niedostępne dla kobiet, zwłaszcza samotnych oraz podróżujących z dziećmi. Choć istniały i wówczas spektakularne wyjątki. Gertrud von Schack z Uszyc w powiecie oleskim (Uschütz im Kreis Rosenberg) podróżowała już w wieku dziecięcym między Górnym i Dolnym Śląskiem, później wraz z ojcem, hrabią Aleksandrem do Szwajcarii, a z mężem Édouardem Guillaumem do Francji, wreszcie jako dojrzała, rozwiedziona i samodzielna kobieta, po całej Europie Środkowej, aż po Anglię, gdzie spędziła jesień swego życia. Hedwig Wigger-Barsch, ponad 30 lat żyjąca we Wrocławiu dziennikarka, nowelistka i tłumaczka literatury portugalskiej, podróżowała w czasach swej młodości przez Niemcy, Francję, Hiszpanię i Portugalię, aż do prawie tysiąc kilometrów od kontynentu europejskiego odległej atlantyckiej wyspy Madeira, i vice versa od zachodnich rubieży kontynentu w kierunku przeciwnym, wschodnim, do Austrii, na Węgry, do Czech aż na Śląsk, gdzie osiadła na stałe i w 1886 r. założyła rodzinę, gdzie twórczo spędziła resztę swego życia i w 1918 r. zmarła. Podróże oraz gromadzone w trakcie ich trwania indywidualne przyjaźnie i doświadczenia kulturalne stanowiły niejednokrotnie podstawę zrozumienia „tajemnic życia“ ludów i pokoleń, były inspiracją do wzięcia do ręki pióra i podjęcia profesji pisarza, redaktora lub wydawcy. Hedwig Barsch podjęła tę szansę, wykorzystała skrzętnie i twórczo ten istotny potencjał wiedzy i włączyła go (1891) umiejętnie do zbioru ogłoszonych drukiem opowiadań Monarchowie nadchodzą (Die Monarchen kommen). (…)”

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Alfred Schwarzmaier Gerhart Hauptmann i jego kucharka

„Mój Boże!” – zawołała szesnastoletnia dziewczyna pełna zachwytu i podziwu, gdy za zakrętem, gdzie drzewa nie zasłaniały widoku, zobaczyła cel swojej podróży: ogromny dom Gerharta Hauptmanna zwany „Wiesenstein”, jako żywo przypominający zamek. Słyszała już o nim, ale teraz widok ten niemal ją przytłoczył. Po chwili ruszyła w dalszą drogę, gdyż nie mogła się przecież spóźnić. Przybywszy na miejsce, nacisnęła dzwonek przy ogromnych drzwiach, które otworzył jej starszy pan i zapytał, czego sobie życzy. Kiedy przedstawiła mu powód swojej wizyty, zaprosił ją do przestronnego przedsionka, wskazał na krzesła, aby sobie usiadła, po czym oddalił się, by poinformować pana domu o jej przybyciu. Dziewczyna rozejrzała się po ogromnym holu, podziwiając malowidła zdobiące ściany, przedstawiające drzewa, kwiaty, ludzi, aniołów i mnóstwo innych motywów. Nie zdawała sobie wtedy sprawy, że są to sceny z raju, bo wrażenie, które ją ogarnęło, było zbyt silne. Dopiero dostojny mężczyzna z burzą białych włosów na głowie, powoli schodzący po schodach, przywrócił ją do rzeczywistości. Odruchowo wstała, była pewna, że to jest Gerhart Hauptmann, ów słynny poeta, noblista, którego czczą całe Niemcy i o którym wiele słyszała. Gdy stanął przed nią, z trudem wyjąkała: „Jestem Margarete Kappler”, czy coś w tym stylu, i próbowała dygnąć, ale to jej się niezbyt udało. Uśmiechnął się do niej, odparł tylko: „Wiem” i zaprosił, aby usiadła. (…) Gerhard Hauptmann spojrzał na nią z zainteresowaniem, a potem zadał jeszcze kilka pytań dotyczących pracy, o którą się ubiegała. – Bardzo lubię śląskie jedzenie – powiedział do niej życzliwie – ale od czasu do czasu należałoby przygotować też coś innego, czy odważysz się to zrobić? (…)

(…)Powrót do Agnetendorfu nie był dla niej możliwy, tam już nie było dla niej przyszłości. Margarete Kappler wiedziała, że jej matka i rodzeństwo uciekli pod koniec wojny do północnych Niemiec. Swoich bliskich odnalazła w pobliżu Bremy, w Scharringhausen. Brytyjski okupant nie dał jej jednak zgody na zamieszkanie w tej miejscowości. Syn Hauptmanna, Benvenuto, uzyskał od amerykańskich okupantów dla niej zezwolenie na pobyt w Oberhaselbach, małym miasteczku w powiecie Passau, gdzie mieszkał wraz z rodziną. Z Bremy, z północnych Niemiec, Margarete Kappler ze swoim skromnym dobytkiem udała się na południe, aby dotrzeć do syna Gerharta Hauptmanna. Bardzo dobrze znała go osobiście jak i jego rodzinę. Jego żona, Barbara, już we wrześniu 1944 r. z córką Anją wprowadziły się do budynku gospodarczego w Oberhaselbach. Benvenuto dołączył do nich dopiero w lutym 1945 roku. (…)

xxxxxxxxxxxxxxx

Joanna Rostropowicz Bernhard  M. Baron – Nasz „duchowy ziomek” w Górnym Palatynacie

Tragedia śląska 1945 roku spowodowała, że miliony Ślązaków musiały opuścić swoje strony ojczyste, na których ich przodkowie żyli i pracowali przez wiele wieków.

Bernard M. Baron, który 12 maja tego roku obchodził swoje 75. urodziny, choć przyszedł na świat niedaleko Weiden w Górnym Palatynacie, nie tylko wiernie zachował pamięć o ziemi swoich przodków, ale swoją działalnością zaznacza swój związek z nią. „Kultur-Baron”, czyli Baron od kultury, jak chętnie w Niemczech się go określa, w linii bocznej potomek Gerharta Barona, poety i pisarza z Kędzierzyna (1904–1978) , jako menedżer do spraw kultury w mieście Weiden prowadził szeroko zakrojoną działalność w zakresie kultury. (…)

XXXXXXXXXXXXXXX

Bernhard M. Baron Ernst Josef Krzywon (1933–2022) Poeta z Rokitnicy

„Gdzie wiatr wschodni gna nad lasami Rokity, tam był mój dom. Tymi słowami rozpoczyna swój poemat pt. Auskunft (Informacja, rok wydania 2011)

Ernst Josef Krzywon, poeta, narrator i eseista urodzony 3 marca 1933 r. w Rokitnicy na Górnym Śląsku. Zmarł 4 lipca 2022 r. w Neubiberg w Bawarii. Zacytowanym wyżej wierszem przenosi czytelnika na Wschód, na Górny Śląsk, do Rokitnicy, w pejzaż pastwisk nad potokiem, którego brzegi porosły rokitą, wierzbą krzewiastą o bardzo drobnych liściach – tam, gdzie stał dom, w którym się urodził.  (…)W języku polskim w 2021 r. w wydawnictwie Atut został wydany tomik jego poezji Chłopiec bez munduru. Wiersze zebrane wraz ze wstępem Edwarda Białka i Justyny Radłowskiej, pracowników Uniwersytetu Wrocławskiego.

XXXXXXXXXXXXX

Joanna Rostropowicz Mikuláš Albert z Kaménka Orientalista z Krapkowic

Od niepamiętnych czasów ludzie najchętniej zakładali swoje siedziby blisko rzeki, bo bez wody trudno żyć. Nic dziwnego zatem, że przy ujściu Osobłogi do Odry wcześnie powstała osada, w której kwitło życie. W rzekach można było łowić ryby, a okoliczne pola świetnie się nadawały do upraw rolnych. Nadmiar produktów można zaś było wymienić na inny towar. Po raz pierwszy, już jako miasteczko, miejscowość ta została wymieniona w dokumencie z roku 1294; jej nazwę zapisano jako „Crapicz”. Miasteczko miało rynek i wójta, otoczone było murem, których resztki, wraz z wieżą jednej z bram, jeszcze dziś można oglądać. W latach trzydziestych XVI wieku było jednym z mniejszych miast na Górnym Śląsku; jak podają dawne dokumenty, były w nim wtedy 73 domostwa, które posiadały prawo warzenia piwa. W tymże miasteczku, w roku 1546 urodził się jeden z najważniejszych w swoim czasie znawców języka hebrajskiego, orientalista, teolog i tłumacz, znany w literaturze głównie jako Mikuláš Albert z Kaménka, zapisywany także jako Nikolaus Albert von Kamenek, Nikolaus Alberti lub Nicolaus Albertus. Śmiało można go uznać za dumę Krapkowic. Z całą pewnością zasługuje na to, aby jego postać i dokonania przypomnieć nie tylko krapkowiczanom, ale także szerszym kręgom. Zdobył bowiem wysokie poważanie wśród ówczesnych uczonych, piastował nawet zaszczytne stanowisko prorektora Uniwersytetu Karola w Pradze. Najważniejszym, godnym podkreślenia jego osiągnięciem jest udział w przekładzie Starego i Nowego Testamentu z języków oryginalnych, hebrajskiego i greckiego, na język czeski. Mikuláš Albert pochodził z śląskiej szlachty.

Eugeniusz Kosmała vel Ojgyn z Pnioków Drugô pōłowa Josepha von Eichendorffa

Kôżdy, fto słyszôł ło Josephie von Eichendorffie miarkuje snadnie, iże łodbywôł Łōn wandry piechty i na kōniu ze Łubowic do niydalekigo Pogrzebienia, coby trefić sie ze swojōm niyskorzyjszōm ślubnōm babeczkōm, Luisōm von Larisch. Podwiyl prziszłô małżōnka poyty znodła sie jednakowōż we Pogrzybiyniu przebywała, bawiōła we miyjscu swojigo urodzyniô, znaczy sie we Niywiadōmiu. Metrika, rodny list babeczki poyty łokryślô, iże urodziōła sie łōna 18 czyrwiynia 1792 roka, co łoznaczô, iże łokrzczōno jōm we Rybniku we fōngujōncym jesce wtynczôs parafijalnym, gōtyckim kościyle Na Gōrce, znaczy na terôźnij hulicy Gliwickij. Wiynkszōś świōntyni łozebranô uże na przełōmie XVIII a XIX wiyka, a cegły wykorzystowano do stawiynia istniyjōncygo po dzisiôj, dotychmiast kościoła MBB Bolysnyj we Rybniku. Szczyśnie łostawiōno wteda pryzbityrijōm gotyckij świōntyni ze przeznaczyniym na kripta rōdu Wengerskich. Do dzisiôj łobchowany fragmynt gotyckij budōwli suży jako kościōłek akadymicki. Tam ci to razinku łokrzczōno Luisa von Larisch. (…)

 

Górnośląskie opowieści Dzwon w Nysie

Gdy Fryderyk Wielki, zwany na Śląsku „Starym Frycem”, podbił Śląsk, w jego ręce dostało się także jedno z najpiękniejszych śląskich miast, Nysa. Król kazał utworzyć z niego silną fortecę. W czasie jego kolejnej wojny z cesarzową Marią-Teresą, Nysa została przez Austriaków otoczona i oblężona. Nie udało im się jednak zdobyć twierdzy, zatem uciekli się do zdrady. Było wśród mieszkańców Nysy sporo tych, którzy tęsknili za dawnymi austriackimi czasami i chcieli miasto poddać wrogom. Znaleźli kilku żołdaków, którzy złamali swą żołnierską przysięgę wierności królowi i w zamian za lśniące talary Marii Teresy zdecydowali się im pomóc. Żołnierze, siedząc w karczmie, próbowali zwerbować innych. Pokazując swoim towarzyszom broni złote monety, mówili: „Możesz mieć takich talarów pod dostatkiem, jeśli obiecasz, że o omówionej porze otworzysz Austriakom bramy do naszego miasta”. Pozyskali dla swojej niecnej sprawy niejednego wojaka, który nie zawahał się sprzedać za marne złoto swój żołnierski honor. Kiedy tak kolejny raz, siedząc w karczmie, sprzedawczyki tajemniczo do siebie szeptali, zbudzili podejrzenie dziewczyny, która roznosiła gościom kufle pieniącego się piwa. Zdrajcy, zachęceni obietnicami, coraz gorliwiej nadstawiali ucha i nie zwracali na nią uwagi. Tymczasem dziewczyna pilnie ich podsłuchiwała. Usłyszawszy, że w nocy żołnierze wpuszczą do miasta Austriaków, bardzo się przeraziła. A miała ona wśród pruskich wojaków swojego ukochanego. Nie zastanawiając się długo, pobiegła do niego i opowiedziała wszystko, co usłyszała. Jej chłopak nie był w ciemię bity. Pospieszył na główny posterunek i wszczął alarm. Natychmiast na ulicach całej Nysy odezwały się trąbki i bębny, żołnierze wybiegli ze swoich kwater i za chwilę wszyscy byli gotowi do boju. Nikt jednak nie wiedział, kto podniósł alarm! I w jakim celu? Wtedy ów żołnierz wraz ze swoją dziewczyną stanęli przed dowódcą i opowiedzieli całą historię. Komendant bezzwłocznie wszczął śledztwo. Zdrajców ujęto i ukarano tak, jak na to zasłużyli. Tymczasem żołnierze zajęli stanowiska na wałach, wzmocnili straż przy bramach, udaremniając w ten sposób atak wrogów. Nysa nadal pozostała miastem pruskim. Kiedy Stary Fryc dowiedział się o tym, bardzo się ucieszył, że nie utracił swojej ważnej fortecy i wyraził dowódcy uznanie za akcję. Bardzo go jednak bolało zachowanie mieszczan nyskich, którzy chcieli wrócić pod władzę austriacką. Uznał, że należy ich za to ukarać. Nakazał więc, aby codziennie przez jedną godzinę bił w mieście dzwon. Jego głos miał nysanom stale przypominać, że okazali się nielojalni wobec swego władcy. Król zapowiedział też mieszkańcom, że już nigdy nie odwiedzi Nysy, ani on, ani jego następcy. Ta druga decyzja króla może niezbyt ich zabolała, ale nie mogli znieść bicia w dzwon, który im dzień w dzień natarczywie przypominał o ich nielojalności. Wielokrotnie prosili króla, aby cofnął swój dekret. Stary Fryc nie miał jednak zamiaru ich wysłuchać. Zgodził się tylko na skrócenie czasu o jeden kwadrans. Na szczęście trzej jego kolejni następcy też wyrazili zgodę na skrócenie czasu bicia w dzwon o jeden kwadrans. W ten sposób, za trzeciego następcy, mieszkańcy Nysy zostali uwolnieni od tej haniebnej kary.

Przekład i opracowanie Joanna Rostropowicz

Dej pozōr tyż:  100 pereł na 100-lecie Archidiecezji Katowickiej [Recenzja]

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Górnoślązak/Oberschlesier, germanista, andragog, tłumacz przysięgły; publicysta, pisarz, moderator procesów grupowych, edukator MEN, ekspert MEN, egzaminator MEN, doradca i konsultant oraz dyrektor w państwowych, samorządowych i prywatnych placówkach oświatowych; pracował w szkołach wyższych, średnich, w gimnazjach i w szkołach podstawowych. Współzałożyciel KTG Karasol.

Śledź autora:

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza